„Hipokryzja – obłuda, dwulicowość,
nieszczerość, fałsz, udawanie.”
(W. Kopaliński, „Słownik Wyrazów Obcych”, Warszawa 1975).
Dziś zupełnie niespodziewanie, nawet dla ludzi ze swojego otoczenia, Donald Tusk ogłosił, że nie będzie kandydował w wyborach prezydenckich. Twierdzi, że decyzja ta wymagała „odwagi i dalekowzroczności” Odwaga to, czy tchórzostwo? Takie pytanie zadaje sobie zapewne wiele osób. Może to jednak obawa przed przegraną? Druga przegrana zakończyłaby jego karierę polityczną, a tak, jako premier może jeszcze w polityce funkcjonować.
Donald Tusk twierdzi także, że wygrałby wybory prezydenckie, ale woli rząd niż Pałac, bo to szef rządu, nie prezydent, ma realną władzę. „Chcę wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co dzieje się w Polsce a nie za to, co się dzieje z moją karierą” – wyznaje Tusk. W mojej ocenie pobrzmiewa tu jakaś nuta nieszczerości, fałszu.
Wcześniej pytany o termin ogłoszenia swojej decyzji Tusk odpowiadał, że wiosną, naciskany przez dziennikarzy, mówił, że może jeszcze zimą, a tu dzisiaj i to na dodatek w dniu, w którym ma składać zeznania przed komisją śledczą, jeden z głównych bohaterów afery hazardowej Mirosław Drzewiecki. Zbieg okoliczności? Kto w to uwierzy? Tym bardziej, że przyznał, iż już rok temu podjął taką decyzję. Od razu pojawiły się komentarze, że oświadczenie premiera miało odwrócić uwagę opinii społecznej od niewygodnej dla Platformy Obywatelskiej afery hazardowej.
Teraz decyzja Donalda Tuska o niekandydowaniu rozpocznie wielotygodniową dyskusja na temat, kto będzie kandydatem na prezydenta, inne ważniejsze sprawy odsunięte zostaną na drugi plan. Tak ja to widzę i tak to widzi połowa Polaków, jak wynika z pierwszego, gorącego sondażu MillwardBrown SMG/KRC dla TVN24, wykonanego tuż po ogłoszeniu decyzji premiera.
Zamknij