I tak jest w dechęKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 7, liczba wizyt: 41208 |
Nadesłane przez: aldragorost dnia 11-03-2010 13:49
Nadesłane przez: aldragorost dnia 08-03-2010 17:28
Nadesłane przez: aldragorost dnia 05-03-2010 17:28
Mieszkamy w małym mieście. Nie ma u nas przedszkola z oddziałem integracyjnym, dlatego dzieci z jakimkolwiek upośledzeniem czy niepełnosprawnością są w grupie z pełnosprawnymi dziećmi. I bardzo dobrze. Niech maluchy od początku uczą się wrażliwości i tolerancji na inność. Nie tylko w domu. Tylko po co robić z tego jakąś tajemnicę i udawać, że nic się nie dzieje? Czy w ogóle da się "zakamuflować" takie dziecko? Czy rodzic takiego dziecka na zebraniu, albo upoważniony przez rodzica nauczyciel nie może przedstawić sprawy? Powiedzieć: " do grupy dołaczy Zenek. Zenek to fajny chłopczyk, bardzo lubi zabawy z dziećmi. Ma Zespół Downa." Nie. W małych miastach tak się nie robi. Robi się wielką tajemnicę. Nie wiadomo po co. W grupie mojego synka jest dziewczynka z autyzmem. Przejawia zachowania agresywne, potrafi wepchnąć sobie do gardła łyżkę tak głęboko, aż zwróci na talerz, załatwić się na środku sali, zjeśc pastę z tubki itd. itp. Dzieci nikt nie uprzedził, że się z czymś takim spotkają. Ani rodziców. I mój syn mówi:"MAmo, ja jej nie znoszę, ona jest obrzydliwa bo robi to i to". Ja mu tłumaczę, że po prostu jest chora i dlatego się tak zachowuje, że nie robi tego specjalnie, że nie wolno się śmiać, ani mówić, że się nie lubi tylko postarać się zrozumieć i pomóc ewentualnie. A przede wszystkim zaakceptować to, że są wśród nas inni. No i moje dziecko wzięło sobie to do serca. Tak bardzo, że jak zobaczyło Mamę tej koleżanki, to od razu krzyknęło:"Proszę Pani, a ja wiem na co Pelasia jest chora, ja wiem!" W dobrej wierze. Mama dziecka się zdziwiła :" Taaaaak? Pelasia choraaaaa?" Po co udawać? A ja zachowałam się jak pospolity tchórzo-rodzic. Zrobiłam coś co zawsze sama potepiałam, cedząc przez zaciśnięte zęby "Cicho siedź!", wypychałam dziecko kolanem za drzwi. Wszystko na zasadzie dowcipu, który pewnie znacie:" O Mamo zobacz, jaka gruba baba. Ale o tym to w domu porozmawiamy". Trułam temu biednemu Igorowi całą drogę do domu, że nie wolno itd. Aż się dzieciak popłakał, a ja zachrypłam. A wrzało we mnie, że hej. A potem pomyślałam "co ja najlepszego zrobiłam?" Przecież chciałam stłumić w moim dziecku jego naturalną jeszcze, szczerość, ciekawość i chęć dyskusji o wszystkim. Właśnie zaszczepiłam w nim pojęcie "tematów tabu". Co zawsze potępiałam sama. Nabrałam do siebie odrazy. Chyba bałam się konfrontacji z Mamą, która udaje, że dziecku nic nie jest. Ale teraz myślę, że jak zapyta co to miało znaczyć, to ja też zapytam, w jaki sposób mam wytłumaczyć dziecku, dlaczego koleżanka zachowuje się tak a nie inaczej? Że to norma? (!) czy od razu wyjechać z autyzmem? Nie wydaje mi się, żeby sześciolatek był na to gotowy. Po prostu rozmowa o chorobie i inności wydała mi się najodpowiedniejsza. I tylko nie rozumiem po co robić takie ceregiele? Czy ktoś to dziecko opluje albo napiętnuje w inny sposób? Przecież wszyscy musimy żyć obok siebie i akceptować swoją inność. Chociaż od dawien dawna wiadomo, że inność drażni jednakowość. Buziaki