Zastrzyki antykoncepcyjne dla mężczyzn
- Zarejestrowany: 22.09.2009, 09:00
- Posty: 2879
Wynalezienie sposobu na to, by mężczyzna na jakiś czas stał się bezpłodny, jest trudnym zadaniem dla współczesnej nauki. Aby mężczyznę uczynić czasowo bezpłodnym trzeba sprawić, by z jego nasienia zniknęły plemniki.
Najnowsza antykoncepcja hormonalna dla mężczyzn to comiesięczne przyjmowanie zastrzyku zawierającego 200 mg jednej z odmian testosteronu. Okazało się, że dzięki tej "kuracji" u większości mężczyzn dochodziło do zaniku plemników w nasieniu. Tylko u pewnej, niewielkiej grupy mężczyzn liczba plemników utrzymywała się w granicach kilku milionów w jednym mililitrze (w warunkach prawidłowych ich liczba wynosi co najmniej 20 milionów). Niestety metoda ta ma szereg słabych stron; największym problemem są powstające zmiany w obrazie i składzie biochemicznym krwi obwodowej u mężczyzny, a przede wszystkim powiększanie się gruczołu krokowego. Jak się okazało metoda ta nie wpływa na zmniejszenie liczby odbywanych stosunków ani obniżenie libido.
biomedical.pl
Co myślicie o takiej metodzie? Poleciłybyście ją swoim partnerom?
Oj! Krysiu! Widocznie mężuś wylał tę wodę do kwiatków. Albo TY, przyznaj się .
...rzadko, ale zdarzało się...oboje wylewaliśmy...
Nam też się to kilka razy zdarzyło!!!!! I dwa skutki są.
...nam również dwa razy się udało...
- Zarejestrowany: 29.12.2009, 08:40
- Posty: 479
Mój mąż bez problemu przyjął by taki zastrzyk a nawet poszedł by krok dalej...
Bartku wiem,że moje augmenty mogą do Ciebie nie przemówić ale pozwolę sobie je wyrazić.
Obecnie ze względu na swój stan zdrowia nie mogę mieć dzieci (ryzyko dla obojga)jak i ze względu na sytuację materialno-bytową.W obecnym czasie nie mogę stosować żadnych zabezpieczeń antykoncepcyjnych,muszę polegać na kalendarzyku małżeńskim.To też nie jest takie proste jak Ci się wydaje. To nie jest tylko kwestia powstrzymywania się od seksu w te dni,czy znajomość swojego organizmu.Wystarczą tylko niewielkie zaburzenia hormonalne,samopoczucia i ....
Dlatego ośmielę się zapytać.Czy taki zastrzyk jest "zły"?Dlaczego kochające się małżeństwo ma rezygnować z przyjemności obcowania ze sobą w chwili gdy coś zawodzi a jedyną drogą wyjścia jest antykoncepcja hormonalna nie ważne czy stosowana przez kobietę czy mężczyznę?
Jeszcze jedno Bartku, pytanie personalnie do Ciebie(nie musisz odpowiadać ale zastanów się).Co by było gdyby okazało się że ze względów zdrowotnych kalendarzyk małżeński byłby zawodny a stan zdrowia partnerki kategorycznie wykluczał by ewentualną ciążę?
- Zarejestrowany: 25.02.2011, 09:09
- Posty: 360
Myślę, że jeśli ja odpowiem to Bartek się nie obrazi, bo z tego co się już zorientowałam mamy podobne myślenie. Rzecz w tym, że ta odpowiedź nie zadowoli wielu osób bo żeby wprowadzić w czyn taką rzecz trzeba mieć bardzo głęboką wiarę w to co się robi i zaufanie do Stwórcy. Metody objawowo-termiczne to nie kalendarzyk. Ducinaltum wspaniale to opisuje bo dogłębnie poznała i wciąż poznaje te metody. Ja też już mam sporo lat i dzieci i nie stosuję antykoncepcji hormonalnej. I do zdrowych też nie należę. I wciąż cieszę się miłością Męża. Także tą fizyczną. Fakt. Że musiałam się sporo nauczyć, aby poznawać każdy sygnał z organizmu. Ale nie było to niemożliwe jak widać. No i mam ogromne zaufanie co Pana Boga :)
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
Loana, dziękuję :) fajnie napisałaś.
anetka31, chciałem zwrócić uwagę na dwie rzeczy: "kalendarzyk małżeński" ma obecnie przy NPR (a więc nie przy antykoncepcji!) znaczenie pomocnicze. Teraz wykorzystywane są o wiele bardziej dokładne i rzetelne metody. I nie są one przeznaczone jedynie dla kobiet mających super regularne cykle, niczym nie zaburzone. A druga sprawa, o wiele ważniejsza wg mnie. Napisałaś: "Dlaczego kochające się małżeństwo ma rezygnować z przyjemności obcowania ze sobą w chwili gdy coś zawodzi a jedyną drogą wyjścia jest antykoncepcja hormonalna nie ważne czy stosowana przez kobietę czy mężczyznę?" rozumiem, że dotyczy to sytuacji, gdy istnieje jakieś zagrożenie zdrowia bądź życia? To powiem Ci, że ja nigdy nie postawiłbym przyjemności ponad dobro kochanej osoby. Nigdy. Nie zaryzykowałbym jej zdrowia. Jeśli tego wymagałaby sytuacja, to nie współżyłbym. I na pewno nie pozwoliłbym truć żony jakimiś hormonami. Seks, mimo wszystkich zalet i całego dobra, jakie z sobą niesie, nie jest do życia ani zbawienia konieczny. I czasem są wyższe wartości.
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
Co by było gdyby okazało się że ze względów zdrowotnych kalendarzyk małżeński byłby zawodny a stan zdrowia partnerki kategorycznie wykluczał by ewentualną ciążę?
A Ty byś zaryzykowała antykoncepcję hormonalną wiedząc, że nie ma ona 100% skuteczności?
Wtedy pytanie, na ile procent ryzyka wyceniamy tą drugą osobę... :/ Ja tego nie kupuję.
Nie ujęłabym tego lepiej. Bartt, życie nie jest czarno-białe, ma wiele odcieni szarości. Jeśli kiedyś ledwo będziesz ciagnął do przysłowiowego pierwszego z trójką dzieci, to pogadamy, czy z taką pewnością będziesz przeciwny antykoncepcji/uzywania kalendarzyka w celu zapobiegania ciąży.
Dziękuję za to mentorskie nauczanie, ale jednak nie skorzystam.
I generalnie uważam, że stosowanie w dyskusjach argumentacji ad personam świadczy jedynie o braku merytorycznych argumentów :-)
Pozdrawiam!
Bartt, nie zaatakowałam Ciebie, tylko Twoją wypowiedź (pełną dla mnie kpiny) starając się jednocześnie przedstawić Ci przykład braku jedynie czarnej i białej strony życia - ale jeśli ten atak odebrałeś jako personalny to przepraszam. Czasem po prostu nie chodzi o brak powstrzymania się jakbyśmy byli bezmyślnymi zwierzętami, tylko o takie zawirowania hormonalne+zagrożenie życia dziecka i matki, że czasem innej drogi nie ma.
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
Napisałem wyżej, że jest. Jeśli masz świadomość tego, że nie ma 100% skutecznej formy antykoncepcji, to mówienie, że "biorą pogułki/zastrzyki/plastry/gumki" bo nie ma innego wyjścia jest jedynie oszukiwaniem samych siebie.
Napisałem wyżej, że jest. Jeśli masz świadomość tego, że nie ma 100% skutecznej formy antykoncepcji, to mówienie, że "biorą pogułki/zastrzyki/plastry/gumki" bo nie ma innego wyjścia jest jedynie oszukiwaniem samych siebie.
Kiedy pisałam tą wiadomość, tamtych postów jeszcze nie było. Jednak chyba wolę oszukiwać samą siebie, niż nie mieć kompletnie warunków na utrzymanie kilkorga dzieci.
- Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
- Posty: 1300
1. Pomijając już kwestie religijne - nie wyobrażam sobie pozbawiania mojego męża zdrowia - a płodność jest właśnie oznaką zdrowia! Tak jak sama bym nie dała niczego takiego sobie wcisnąć, tak nie pozwoliłabym na to mężowi.
Niepłodność i bezpłodność jest leczona - celowe pozbawianie się płodności jest dla mnie idotyczne. Chyba najlepiej płodność jako zdrowie i prawdziwy dar rozumieją pary mające trudności z poczęciem.
2. NPR to nie kalendarzyk - co było już powtarzane wielokrotnie.
3. Jestem żywym przykładem interpretowania cyklu wg metod objawowo - termicznych - mimo zaburzeń hormonalnych, mimo PCOS i innych problemów. Może początki nie należały do łatwych - ale przynajmniej nie pozwoliłam zniszczyć organizmu. I nie jest to ani męczeństwo, ani czasochłonne, ani nieroząsadne - przeciwnie. Okazało się to najlepszym rozwiązaniem dla zdrowia. Dlatego dla mnie zawirowania hormonalne jako przesłanka do nie stosowania NPR - to żaden argument. Nie jestem wyjątkiem - wiele kobiet stosuje NPR, nieliczne mają cykle jak z podręcznika. Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie.
4. Proponuję zapoznanie się też ze wskaźnikiem Pearla - jeśli ktoś sięga po antykoncepcję hormonalną, bo ciąża może być zagrożeniem dla życia, zdrowia itd. - to przecież nie ma 100% pewności, że poczęcia nie będzie.
- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
100% antykoncepcji daje abstynencja. A rozważania nt. antykoncepcji męskiej lub kobiecej to jak widać kwestia wiary, doswiadczenia życiowego. I nigdy, podkreslam nigdy nie wiemy jakie w zyciu przyjdzie nam podejmowac decyzje.
I z dedykacją....życie nie jest czarno- białe.
Powiem tak - mój mąż na pewno by nie sięgnął po taki zastrzyk, a ja na pewno bym go do tego nie namawiała.
Sama również nie mam zamiaru brać ani zastrzyków, ani plastrów, a pigułki brałam krótko na wyregulowanie cyklu.
Zachowam dla siebie moje metody;) Powiem jednak, że bliżej im do NPR niż do innych metod:)
Oczywiście nie oceniam nikogo, bo ta dyskusja to dyskusja nt. światopoglądu, wiary, przekonań, a jak wiadomo tutaj nie tak łatwo kogoś przekonać. Zresztą chyba nie o to chodzi - przynajmniej mi:)
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
Kiedy pisałam tą wiadomość, tamtych postów jeszcze nie było. Jednak chyba wolę oszukiwać samą siebie, niż nie mieć kompletnie warunków na utrzymanie kilkorga dzieci.
To szczerze współczuję. Poza tym to nielogiczne. Bo osoba stosująca antykoncepcję z taką argumentacją tak czy siak "naraża się" (co za straszny zwrot w tym kontekście) na ciążę. I co wtedy?
Kiedy pisałam tą wiadomość, tamtych postów jeszcze nie było. Jednak chyba wolę oszukiwać samą siebie, niż nie mieć kompletnie warunków na utrzymanie kilkorga dzieci.
To szczerze współczuję. Poza tym to nielogiczne. Bo osoba stosująca antykoncepcję z taką argumentacją tak czy siak "naraża się" (co za straszny zwrot w tym kontekście) na ciążę. I co wtedy?
1. Czego konkretnie mi współczujesz?
2. Co jest nielogiczne?
3. Z jaką argumentacją, że nie stać mnie w obecnym momencie na utrzymanie dzieci?