ciężka sprawa,bo jak naprawdę nie chce to niewiele zdziałasz.może pooglądajcie razem album ze zdjęciami z wczesnego dzieciństwa pierwszego dziecka?powspominajcie...
wiesz to zależy czy stanowczo nie chce czy tylko nie potrafi się zdecydować
Wydają mi sie istotne powody takiej niechęci. Czy są one racjonalne (sytuacja życiowa, finasowa, zawodowa, mieszkaniowa itp) czy raczej emocjonalne (obawia się czy podoła, czy chce, czy pokocha, a czy to w ogóle potrzebne, przeciez jest dobrze jak jest...)
Ja bym otwarcie i delikatnie porozmawiała na ten temat, sygnalizując jak to dla ciebie ważne. Jak pozwoli ci czuć sie spełnioną itp. (i odwołać sie do racjonalnych jeśli to one sa powodem - że w pracy/mieszkaniu/życiu dacie radę)
Stanowczo radzę poważną ale spokojną rozmowę - o waszych pragnieniach, marzeniach, potrzebach i tym czym dla Was byłoby kolejne dziecko. Wiedząc co sprawia że partner nie chce dziecka łatwiej Ci będzie przeforsować ten pomysł.
Nie odpuszczać tematu, bo w oczach partnera to będzie jak Twoje przyznanie mu racji. Jeśli jego niechęć nie wynika z czynników, o których pisze pinquin, a tylko z niewiadomego pochodzenia przekonań, próbowałabym poruszać ten temat przy każdej okazji.
a jak przekonać w drugą stronę?
Jesli rozmowy nic nie dają, a partner nie chce mimo, że to takie ważne dla Ciebie.
To pozostaje wybór dziecko albo partner. Kobietom i tak łatwiej, mają swoje sposoby. Gdbyby tego chciał facet , a kobieta nie, to miałby znaczniej gorzej.
Wybór to strasznie brzmi, dziecko czy partner. Wolę to i to. Nie chcę rezygnować, ani z jednego, ani z drugiego, poza tym nie chcę kombinować, wiem, że mogę mieć bez jego zgody, ale to nie o to chodzi ;(
można zaliczyć planowaną wpadkę, jeśli argumentem słownym nic się nie zdziała. tylko pytanie: co wtedy z dzieckiem? czy nie będzie wychowywane w poczuciu, że nie do końca było chciane przez jednego z rodziców?
mój mąż też chce mieć drugie dziecko. najlepiej jakby już było. z założenia tak miało być rodzę jedno, zachodzę w ciąże po pól roku. n iestety życie nam plany zweryfikowało. kiedy wyłuszczyłam mężowi swoje argumenty, pokazałam, że nie zawsze mogę liczyć na jego pomoc i wsparcie - spasował.
decyzja o dziecku odłożona na półkę "plany na rok 2011 nie wcześniej".
gochna napisał 2010-02-05 10:26:48można zaliczyć planowaną wpadkę, jeśli argumentem słownym nic się nie zdziała.
Dla mnie to jest normalne oszukiwanie partnera. Skoro sie nie zgadza to zrobić z niego idiotę??
Pogadajcie tak szczerze o waszej przyszłości, co stoi na przeszkodzie, co zyskamy, a co być może stracimy. Jeśli się mocno kochacie, to na pewno dojdziecie do porozumienia.
pinquin napisał 2010-02-05 13:47:26Dla mnie to jest normalne oszukiwanie partnera. Skoro sie nie zgadza to zrobić z niego idiotę??
odpowiem Ci pełnym sytatem a nie zdaniem wyrwanym z kontekstu:
gochna napisał 2010-02-05 10:26:48można zaliczyć planowaną wpadkę, jeśli argumentem słownym nic się nie zdziała. tylko pytanie: co wtedy z dzieckiem? czy nie będzie wychowywane w poczuciu, że nie do końca było chciane przez jednego z rodziców?
Ja pełnymi zdaniami czytam.
Wychowanie wychowaniem. Mi chodzi o sam fakt podejmowania decyzji w tajemnicy i w sprzeczności z opinią pratnera. Wyobraźmy sobie odwrotną sytuację. Mąż chce dziecka - ja nie. I on np. dziurawi gumkę. Jakbym się o tym dowiedziała, to ja miałabym się poczuć? To nie ma nic wspólnego z uczuciem późniejszym do dziecka. Jest wiele dzieci nieplanowanych, "niechcianych", które potem sie kocha całym serduchem.
MNONKA napisał 2010-01-30 15:00:09Niby chce czekać, a latka lecą, co zrobić, jak nie zmuszać, tylko przekonać?
Poza tym pytanie brzmiało rozsądny sposób dojścia do porozumienia. Wątpię by Mnonce chodziło o zajście w ciążę wbrew opini przyszłego taty.
Nie chodzi mi o to, żeby w brew mężowi, chcę żebyśmy razem zdecydowali się.
MNONKA napisał 2010-02-06 12:15:02Nie chodzi mi o to, żeby w brew mężowi, chcę żebyśmy razem zdecydowali się.
Tak własnie sądziłam. i to jest moim zdaniem jedyne rosądne podejście do tematu. W końcu trzeba być ze soba szczerym. Na dobre i na złe.
A jakies rozmowy już były? znasz powody tego braku chęci?
Rozmowy były, on niby chce, ale nie teraz, nie do końca potrafi mi wyjaśnić, a ja mam już trochę lat i moja mała ma już prawie 4 to dobry czas na kolejne. Przed ślubem planowaliśmy 2-3, a tu po jednym ma jakies opory. Bardzo ją kocha, niestety nie do końca wiem o co chodzi.
Byc może ma jakieś ukryte powody, których nie chce wyjawić. Czasami człowekowi ciężko jest sie do pewnych rzeczy przyznać - nawet przed samym sobą...
Nam kobietom chyba łatwiej podjąć decyzje o kolejnym dziecku - pcha nas do tego instynkt. Mężczyźni ( z moich obserwacji tak wynika) przywiązują się do dziecka później - a nie na etapie wyimaginowanym czy wczesno-fasolkowym... Jestem pewna że gdyby na świecie pojawiło się kolejne dziecko, to mąż pokochałby je tak samo mocno jak córkę, ale nie to jest tematem dyskusji.
Fakt faktem, że jakies powody ma, ale najwyraźniej o nich nie chce mówić. Wskazywałoby to wg mnie na dwie możliwości: objekcje racjonalne, ale dotykające jego męskiego ego (typu, że nie wie czy was stac na dziecko, ale nie powie tego głośno, bo nie chce sie przyznać że się boi czy jest "samcem" zdolnym do zaopiekowania się swoją rodziną) lub objekcje emocjonalne (czy je pokocha, czy ma ochotę znowu bawić się w pieluchy, inwestować swój czas itp).
Bardzie chyba to pierwsze, bo opieka jemu dobrze szła ;)
Wiesz co może to strach że dziecko wywróci poukładany jakoś świat. Ostatnie dwa razy tak sie czułem:) Kocham i nie mam problemu z akceptacja ale jakby mnie sie moja pani zapytała powiedziałbym nie. Bo formalnie bym sie bał tego nowego porządku w domu, ale jest super ( a jakże miałoby być inaczej). I tak sobie myślę że bym był strasznym frajerem, odpowiadając nie bo..............( tysiące wymaginowanych powodów). Ale ten strach i nasze niestety zbyt racjonalne podejście do życia powoduje że na zadane pytanie "decydujemy sie na dziecko" większość odpowiedziałaby chyba nie.