Co robicie, gdy czujecie, że za chwilkę stracicie cierpliwość?
- Zarejestrowany: 17.09.2015, 08:44
- Posty: 19647
Co robicie, gdy czujecie, że za chwilkę stracicie cierpliwość. Macie jakieś sztuczki na uspokojenie?
- Zarejestrowany: 17.09.2015, 08:44
- Posty: 19647
hmmm.... ja na ogół wybucham i wtedy powiem to co myslę i mam ulgę!
a jeżeli sytuacja wymaga, abym powstrzymała się to musze zamilknąci wyjść!
Mam tak samo, jak nie moge powiedziec co mysle to caly czas sobie powtarzam , ze te nerwy to zemsta na sobie samym za cudza glupote, wiec dlaczego tak wlasciwie sie zloszcze skoro to ktos inny robi glupoty.
a jak wasza cierpliwosc do dzieci ?
- Zarejestrowany: 26.05.2015, 08:54
- Posty: 3427
hmmm.... ja na ogół wybucham i wtedy powiem to co myslę i mam ulgę!
a jeżeli sytuacja wymaga, abym powstrzymała się to musze zamilknąci wyjść!
Mam tak samo, jak nie moge powiedziec co mysle to caly czas sobie powtarzam , ze te nerwy to zemsta na sobie samym za cudza glupote, wiec dlaczego tak wlasciwie sie zloszcze skoro to ktos inny robi glupoty.
a jak wasza cierpliwosc do dzieci ?
Mój syn jest wyjątkowo wymagającym dzieckiem i na dodatek bardzo nerwowym. Często trace przy nim cierpliwość. Wtedy do akcji wkracza mąż a ja wychodzę z pokoju.
- Zarejestrowany: 15.12.2009, 22:07
- Posty: 4215
jak ja trace cierpliwość , to przestaje być cierpliwa...
gorzej przy dziecku...
Właśnie nie. Jak moje dziecko w sklepie robiło jazdy i traciłam cierpliwość, to zostawiałam rzeczy tam gdzie stałam i wychodziłam z nim ze sklepu. Nie czekałam, nie prosiłam i nie było obiadu. Dwa razy chyba tak w życiu się zdarzyło. Z głodu nie umarł, ale gdy tata przyszedł z pracy i obiadu nie było, a zamiast niego kanapki, to syn zrozumiał swoje zachowanie. Mały był a czaił, o co chodzi.
Podobnie na placu zabaw. Jak się uspokoić nie potrafił, po upominaniu, to bez słowa brałam go za rękę i jazda do domu. Ryk czasem był na całe osiedle, ale nie było przeproś. Nie jestem tyranką. Pokazywałam tylko następstwa jego zachowania. Zawsze przed miał powiedziane co sie stanie, to zazwyczaj było na pograniczu mojej cierpliwości. Jak sie kończyła, to koniec zabawy.
Nie jest aniołkiem, bo teraz jest już duży i tez potrafi zrobić jazdy. Jednak moja cierpliwość tez się kończy i konsekwencje zachowania musi ponieść. Jeśli mi mówi,że nie ma nic zadane ( a często udaje ,że nie ma i dowiedziałam się o tym niedawno od nauczyciela ze często nie odrabia prac domowych) a ja wiem,ze ma, to siedzi w pokoju aż nie pomyśli nad tym, co miał zrobić.
Wcale koniec cierpliwości nie musi oznaczać krzyk, bicie czy popadanie w jakaś skrajność. Mysle,ze czasem , to by wolał troche krzyku zamiast konsekwencji.
- Zarejestrowany: 17.09.2015, 08:44
- Posty: 19647
hmmm.... ja na ogół wybucham i wtedy powiem to co myslę i mam ulgę!
a jeżeli sytuacja wymaga, abym powstrzymała się to musze zamilknąci wyjść!
Mam tak samo, jak nie moge powiedziec co mysle to caly czas sobie powtarzam , ze te nerwy to zemsta na sobie samym za cudza glupote, wiec dlaczego tak wlasciwie sie zloszcze skoro to ktos inny robi glupoty.
a jak wasza cierpliwosc do dzieci ?
Mój syn jest wyjątkowo wymagającym dzieckiem i na dodatek bardzo nerwowym. Często trace przy nim cierpliwość. Wtedy do akcji wkracza mąż a ja wychodzę z pokoju.
widze ten sam sposob mamy :)
- Zarejestrowany: 17.09.2015, 08:44
- Posty: 19647
jak ja trace cierpliwość , to przestaje być cierpliwa...
gorzej przy dziecku...
Właśnie nie. Jak moje dziecko w sklepie robiło jazdy i traciłam cierpliwość, to zostawiałam rzeczy tam gdzie stałam i wychodziłam z nim ze sklepu. Nie czekałam, nie prosiłam i nie było obiadu. Dwa razy chyba tak w życiu się zdarzyło. Z głodu nie umarł, ale gdy tata przyszedł z pracy i obiadu nie było, a zamiast niego kanapki, to syn zrozumiał swoje zachowanie. Mały był a czaił, o co chodzi.
Podobnie na placu zabaw. Jak się uspokoić nie potrafił, po upominaniu, to bez słowa brałam go za rękę i jazda do domu. Ryk czasem był na całe osiedle, ale nie było przeproś. Nie jestem tyranką. Pokazywałam tylko następstwa jego zachowania. Zawsze przed miał powiedziane co sie stanie, to zazwyczaj było na pograniczu mojej cierpliwości. Jak sie kończyła, to koniec zabawy.
Nie jest aniołkiem, bo teraz jest już duży i tez potrafi zrobić jazdy. Jednak moja cierpliwość tez się kończy i konsekwencje zachowania musi ponieść. Jeśli mi mówi,że nie ma nic zadane ( a często udaje ,że nie ma i dowiedziałam się o tym niedawno od nauczyciela ze często nie odrabia prac domowych) a ja wiem,ze ma, to siedzi w pokoju aż nie pomyśli nad tym, co miał zrobić.
Wcale koniec cierpliwości nie musi oznaczać krzyk, bicie czy popadanie w jakaś skrajność. Mysle,ze czasem , to by wolał troche krzyku zamiast konsekwencji.
mam nadzieje ze tego sie naucze bo czasami mam za kruche serce i kupie mu dana rzecz ;/