Mnie zawsze ciekawiło jak to się dzieje, że są ludzie, którzy potrafią tak kombinować, by mimo wszystko obejść prawo. By im się upiekło. By tylko zarobi. Do celu po trupach.
Sama znam jedną taką osobę. Studiując otrzymywała takie zarobki, jak niejeden na niezłym stanowisku (miała wszystko: zapomogi, stypendium naukowe - to OK, socjalne -z przekrętów, jakieś dofinansowania, pisała o dodatkowe fundusze do rektora i otrzymywała je). Poza tym miała gadane. Ni nie umiejąc potrafiła gadać, gadać i gadać. Zmieniała temat dyskretnie, że profesorowie tylko przytakiwali i stawiali 5. Na egzaminy szła nieprzygotowana licząc, a może się jakoś uda. Raz ściągnęła od kogoś, to znów podłożyła gotowca... Zastanawiam się jak długo można się tak ślizgać? Ludzie (ci, którzy się na niej poznali) nie tolerowali jej towarzystwa ale nie brakowało też takich, którzy skoczyliby za nią w ogień. Ja jej jednocześnie nienawidziłam (wiedząc jak bardzo oszukuje) a z drugiej strony zazdrościłam, bo jednak trzeba mieć łeb na karku, by dostać się w taki sposób na doktorat...
Oj troszkę OT mi wyszło, ale się zdenerwowałam