Czujesz pierwsze objawy porodu - panikujesz czy spokojnie obserwujesz sytuację?
W ostatnim czasie nie brakowało na naszym forum wątków, w których przyszłe mamusie upewniały się, "czy to już?". Chyba każda kobieta w ciąży troszkę się boi, że nie rozpozna pierwszych objawów porodu, a jednocześnie zastanawia się, co zrobi, kiedy "to się zacznie".
Ja przy pierwszym porodzie samą siebie zaskoczyłam opanowaniem i trzeźwością umysłu. Zero paniki, łez czy roztrzęsienia. Obserwowałam siebie i swoje ciało i systematycznie działałam: telefon do męża, sprawdzenie torby, przebranie się, potem jeszcze kawa za radą mamy (podobno przyspiesza poród)...
Zastanawiam się, jak zachowam się teraz przy drugim porodzie. Obawiam się bardziej niż przy pierwszym, ale...może i tym razem w zderzeniu z tą sytuacją uaktywni się moje wrodzone opanowanie? Mam nadzieję!
A jak Wy zachowywałyście się czując zbliżający się poród? Jak wyglądał Wasz plan działania? Była panika czy spokój?
Zapraszam do dyskusji i wspominania:)
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
Przy pierwszym była panika teraz będzie panika podwójna!
Ja myślałam, że mi wody pomału odchodzą, myślałam, że to już, ale to był czop:-P, panikara ze mnie jest:-P
- Zarejestrowany: 29.07.2010, 10:27
- Posty: 1025
ja pamiętam że jak zobaczyłam krew to sie popłakałam ale szybko sie pozbierałam i pojechaliśmy do szpitala
- Zarejestrowany: 09.10.2010, 20:03
- Posty: 7326
Napewno będę panikować, pierwszy był z zaskoczenia a teraz pewnie jak bóle sie zaczną to ucieknę do lasu
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
nie panika, ale spokojna też nie byłam...
Przy pierwszym był totalny spokój a przy drugim... hmmm. Bardziej się bałam bo wiedziałam już, czego mogę się spodziewać. Jestem jednak niepoprawną optymistką i ... nawet nie wierzyłam ale wiedziałam, że drugi poród będzie krótszy od pierwszego! Bałam się go dość mocno i jeszcze mocniej bałam się mojej reakcji w momencie, gdy się rozpocznie a tu miła niespodzianka. Organizm totalnie się wyciszył, uspokoił i zaczęłam nawet się śmiać i żartować. Ogólnie sytuacja była dość komiczna (co opiszę w artykule, który pomalutku tworzę). Raczej spokój - a ja do spokojnych raczej nie należę dlatego sama siebie zadziwiałam...
- Zarejestrowany: 14.06.2011, 09:55
- Posty: 1377
No ja reagowalam raczej spokojnie w koncu siedzialam wtedy na forum :D Chyba poprostu nie dowierzalam ze to moze byc juz bo przeciez Macius mial sie dopiero dzisiaj urodzic
- Zarejestrowany: 29.11.2011, 21:00
- Posty: 502
No to piszę ;)
Przy pierwszym porodzie spanikowałam. O 4 rano poczułam jakąś wilgoć, która po dokładnym obejrzeniu okazała się być czopem śluzowym. Chwilę później lekko mnie zabolał brzuch i w sekundę cały dom był na nogach (czyli mąż i moi rodzice). Mama mnie uspokoiła, że to jeszcze długo.... a ja byłam przekonana, że urodzę za minutę! Na szczęście mama zachowała spokój, kazała mi się ubrać, zrobiła śniadanko i wtedy pojechałam, a córcia urodziła się o 12:00 ;) czyli moja minuta zamieniła się w 8 dłuuuuugich godzin.
Drugi poród był ciekawy - poszłam na kontrolne KTG i USG mając przy sobie jedynie torebkę. Mąż w delegacji, córka z młodziutką szwagierką. Zrobili mi USG i decyzja: natychmiast na porodówkę! Byłam w szoku - nic nie miałam, nie zdążyłam się nastawić psychicznie... ale miałam poważne wielowodzie i wiedziałam, że muszę, żeby synek był zdrowy. Poród trwał 3 godziny, także niezbyt długo.
Trzecia ciąża była ciekawa: byłam u lekarki w czwartek i powiedziała, że do poniedziałku nie dotrzymam. Rozwarcie na dwa, szyjką miękka. Ale kazała iść do domu z zaleceniem, że jak tylko poczuję ból natychmiast do szpitala. Zmartwiło mnie to, bo tym razem chciałam mieć aktywną pierwszą fazę: posprzątać albo ugotować coś i dopiero jak się na dobre zacznie to pojechać. Tego samego dnia wypadł mi czop śluzowy ale bólu nie było. Miałam bóle w niedzielę w nocy, nawet dość mocne, ale jak tylko wstawałam, żeby zacząć działać, mijały. I tak chodziłam jeszcze cały tydzień, aż do następnej niedzieli. O 7 rano dostałam bóle, potem na wkładce pokazała się krew. I decyzja była natychmiastowa: krew to już coś poważnego. Całe szczęście że pojechałam, bo jak tylko weszłam na badanie odeszły mi wody ;) A że były zielone a ja miałam dodatni GBS musiałam urodzić jak najszybciej, więc po trzech godzinach mój drugi synek był już ze mną ;)
- Zarejestrowany: 10.11.2011, 22:15
- Posty: 938
Pierwszy poród mialam wywoływany w 42 tygodniu ale cholernie się bałam i panikowałam bo nie wiedziałam czy z dzieckiem będzie wszystko ok.Drugie dziecko urodziłam w 35 tyg, to że mi wody odeszly bylo znakiem, nie miałam czasu mysleć czy to juz bo to bylo oczywiste:)
Ja juz tygodnie przed porodem, panikowalam.
A w dniu porodu, jak zaczełam miec pierwsze objawy... wiecie co... nie panikowałam!
Fakt, zdenerwowana bylam, no kurcze nie wiedziałam co mnie czeka...
Ale naprawde byłam wyjatkowo spokojna. Powolutku spakowałam to co trzeba było dopakowac, ubralam sie, meza obudziłam i poszlismy szukac auta - bo maz zapomniał gdzie zaparkował :)
- Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
- Posty: 28735
przy pierwszym porodzie byłam w szpitalu dzień przed,bo byłam po terminie. akcja zaczęła się w nocy. męczyłam się całą noc sama,nad ranem zadzwoniłam dopiero po męża... z Marcelem dostałam pierwszych skurczy w domu,ale nie panikowałam a wręcz odwrotnie,leżałam i twierdziłam,że jeszcze czas. za to mój mąż i mama,która miała pilnować Mikiego nieźle szaleli. jak na sygnale jechaliśmy do szpitala,łamiąc wszelkie przepisy :)
Drugi poród i sytuacja bardziej opanowana - o godz 2.30 nad ranem siedząc juz w samochodzie, między jednym a drugim skurczem wykonałam telefon do mojego lekarza- "panie doktorze jestem juz w drodze"..;)) Przyjechał na czas.
Przy pierwszym był totalny spokój a przy drugim... hmmm. Bardziej się bałam bo wiedziałam już, czego mogę się spodziewać. Jestem jednak niepoprawną optymistką i ... nawet nie wierzyłam ale wiedziałam, że drugi poród będzie krótszy od pierwszego! Bałam się go dość mocno i jeszcze mocniej bałam się mojej reakcji w momencie, gdy się rozpocznie a tu miła niespodzianka. Organizm totalnie się wyciszył, uspokoił i zaczęłam nawet się śmiać i żartować. Ogólnie sytuacja była dość komiczna (co opiszę w artykule, który pomalutku tworzę). Raczej spokój - a ja do spokojnych raczej nie należę dlatego sama siebie zadziwiałam...
To ja też mam nadzieję, ze u mnie będzie lepiej niż za pierwszym razem! Trochę się nawet boję, ze krócej, bo z Julką to w szpitalu byliśmy "na styk":)
Na pewno trochę bardziej się będę bać (przynajmniej teraz bardziej się boję) dokładnie z tego samego powodu co Ty - bo już wiem, jak to jest:)
ja byłam opanowana to mąż panikował :)) przed wyjściem zjadłam śniadanie (o 3 nad ranem :) ) żebym siły miała do porodu :) ja bym jeszcze w domu posiedziała ale mąż stwierdziła że jak mam skurcze co 2 min to jedziemy do szpitala i koniec! :)
- Zarejestrowany: 10.05.2010, 12:32
- Posty: 4439
jak zaczeły mi się regularne skurcze co 3-4 minuty to jeszcze spokojnie robiłam zakupy w niezapominajce;)a potem pojechałam do szpitala
- Zarejestrowany: 11.02.2011, 18:11
- Posty: 642
ja o 3 nad ranem obudzilam się i poszlam do toalety i ... zobaczylam mnóstwo krwi - wypadl mi czop. Zadzwonilam do męża który byl 200 km od domu. Czekając na niego sprawdzilam torbę czy wszystko mam, zrobilam sobie kanapki i czekalammmmm... czulam już że boli mnie brzuszek coraz to bardziej. O godz 6 mąż wreszcie przyjechal, zjadl jeszcze coś i pojechaliśmy do szpitala. o 9.25 malutka byla w moich ramionach :) wszystko wspominam cudownie i następnym razem nie będę się bała.
Nie denerwowalam się bylam spokojna i opanowana, nerwy byly wcześniej - kiedy myslalam jak to będzie. A kiedy się już "zaczęło" to spokój, spokój, spokój :)
- Zarejestrowany: 25.11.2011, 07:26
- Posty: 68
Mi w obu porodach nad ranem odeszły wody, później już szybka cesareczka i mam fajnych zdrowych chłopaczków.
- Zarejestrowany: 06.01.2011, 19:24
- Posty: 3878
u mnie z pierwszym synkiem było to takie dosc dziwne bo lezałam juz w szpitalu 6miesiecy dzień wczesniej zaczeły sie lekkie skurcze w ddziień porodu zbadał mnie lekarz i mowi no to jedziemy na porodóeke a ze mialam jeszxcze 3 tyg zapytałam sie czy napewno;p a lekarz mowi ze tak niech sie pami spakuje;D
balam sie ale nie panikowałam 12 długich godzin i kryspinek był z nami nawet maz zdazył dojechac;D
a w 2 ciazy 9 dni przed terminem w dniu porodu robilam jeszcze ciasto sorzatałam i latałam bo mialam miec gosci i jak juz sobie poszli na chwile sie poloylam wstałam tylko by okno otworzyc i poczułam chlup a to wody i tak sie saczyły co jakis czas a wiec szybki prysznic maz wywiózł starszego synka do dziadków ja jeszcze pranie sciagałam z podwórka a sasiadka sie mnie pyta kiegy urodze a ja mowie ze dzisiaj! a ona w szoku ;p ze ja pranie sciagam ;p he he przyjechał maz pojechalismy na porodówke 2 szybkie parcia i maly byl z nami'D
- Zarejestrowany: 06.06.2010, 10:45
- Posty: 9066
Jeszcze przed tym jak trafiłam do szkoły rodzenia, sama myśl o porodzie była paniką.Najbardziej bałam się że nie zauważę że to już, że nie będę wiedziała co mam robić.
Później podchodziłam do tego spokojniej.