Szpital Miejski w Olsztynie.
- Zarejestrowany: 09.10.2010, 20:03
- Posty: 7326
Rodziłam w szpitalu miejskim w Olsztynie, byłam bardzo zadowolona. Miałam cesarskie cięcie, personel był bardzo miły, pielęgniarki rano robiły wszystko bym szybko staneła na nogi. Jedyny minus to brak konkretnej porady laktacyjnej.A Ty masz jakieś doświadczenia z tej placówki? Polecasz czy raczej odradzasz ten szpital?
- Zarejestrowany: 14.06.2008, 10:44
- Posty: 91
dzięki za szybką odpowiedź
To co wymieniłaś mam już w torbie
a co ze sztućcami, papierem toaletowym itp.????
Dla dziecka trzeba mieć kosmetyki swoje??? Rożek, kocyk?
dzięki za szybką odpowiedź
To co wymieniłaś mam już w torbie
a co ze sztućcami, papierem toaletowym itp.????
Dla dziecka trzeba mieć kosmetyki swoje??? Rożek, kocyk?
sztucce daja oni wiec ja nie bralam.
maluszka myja swoim kosmetykiem, i daja takze piochtanine na pepuszek
ja mialam swoj kocyk dla malej, a rozek mi przywiezli jka wychodzilam. ale mozesz wziac
- Zarejestrowany: 09.10.2010, 20:03
- Posty: 7326
A ja planuje drugie u Malarkiewicza teraz mają nowiutki szpital i w atku o tym szpitalu większośc super się wypowiada.
Witam.
Jesteśmy świeżo po porodzie. To drugi poród w Olsztynie, ale tym razem bardzo, ale to bardzo jesteśmy zadowoleni. Dwa porody, dwa szpitale, dwa zupełnie inne doświadczenia.... NIESTETY jakby dwa inne światy. Jedno co mogę tu powiedzieć to - OMIJAJCIE PANIE SZPITAL MALARKIEWICZA (dawny Kolejowy). Za chwilę dlaczego.
Filipek miał szczęście przyjść na świat w Szpitalu Miejskim.
Opowiem jak to było od strony ojca....
Czułem od początku, że podejście personelu w Miejskim, celowe nastawienie się na poród na ile to możliwe naturalny - miło nas zaskoczy. I tak było. Wiadomo, że wszystko zależy na jaką położną się trafi. To jaką osobą jest położna, jak traktuje swoją pracę i w jaki sposób podchodzi do pacjentki decyduje o "przebiegu porodu". Nie oszukujmy się, położna może bardzo pomóc, jeśli choć trochę włoży serca w to co robi. Może sprawić, że pojawią się dobre wspomnienia i że pojawiają się łzy szczęścia, gdy malec dotyka pierwszy raz rączką... Moja żona autentycznie (minęły 3 tygodnie), a ona żartuje sobie, że już za chwilę mogłaby znowu być w ciąży....
Wielkie pokłony ku pani Krysi Szumskiej. Rewelacyjne podejście. Na 5 z plusem. Przede wszystkim ludzkie, ciepłe, dobre i fachowe. Filip urodził się siłami natury. Pani Krysia dbała o to, by krocza nie nacinać, walczyła centymetr po centymetrze gdy wychodziła główka. Położna była cały czas przy mojej żonie, dopingowała ją, odkręcała wodę w kranie by zachciało się siku, ciągle przypominała o oddechu, podawała wodę do picia, proponowała piłkę itd. Była dosłownie na zawołanie. Spełniła nasze oczekiwania!!!. Podkreślę, że nikomu nic nie płaciliśmy i nie była to „wykupiona położna na czas porodu. Lekarze to samo: „Jak pani pięknie prze pani Kamilo !!! Cudownie, bardzo ślicznie, o już za moment będziemy w domu Bardzo ładnie, pani Kamilo, jeszcze troszeczkę, jeszcze troszkę !!! Pięknie, pięknie, pani Kamilo !!! Normalnie świetnie, Cudownie
Kamila standardowo-nie poznałaby na ulicy lekarzy, ale pamięta co mówili w czasie porodu jak żartowali, poprawiali samopoczucie. Jak zadbali o dobry nastrój. Szczególne podziękowania dla panów: Grzegorza Wodzyńskiego i pana anestezjologa z bajeranckimi okularami
To jest naprawdę ważne zwłaszcza w takim momencie.
Poród w Miejskim zupełnie nie przypominał porodu u Malarkiewicza. Żadnej „Fabryczki Porodów nie było. Choć i tak tego dnia jak na zawołanie Olsztynianki w pełnię księżyca do szpitala zjechały.
Filipek spory czas leżał na mamie zanim odcięto pępowinę, łożyska nikt nie wyciągał na siłę, pani od noworodków Willenberg - co było widać z czułością potrafi zająć się dzieckiem.
Jeśli zastanawiacie się przed porodem czy może być dobrze w szpitalu to powiem, że w Miejskim może tak być. Przynajmniej nam się to udało.
Poród u Malarkiewicza (2008) odbył się siłami natury bez żadnych komplikacji i bez zagrożenia życia dziecka KTG normalne jednak :
-krocze nacięte, nawet nikt nie zaproponował innej opcji
- położna prawie wskoczyła rodzącej na brzuch by wypchnąć dziecko
- dziecko bardzo krótko leżało na mamie
- łożysko wyciągnięte siłą ( potem pojawił się krwotok)
- brakowało „choć odrobinkę więzi między położną a rodzącą, do dziś pamiętamy tekst położnej gdy chlusnęły wody: „ zobaczcie co mi zrobiliście
- łóżko trafiło się takie sprzed 30 lat z łychami metalowymi na nogi,
- z piłki, worka sako znajdującego się w sali obok nie mogliśmy skorzystać
- opieka po porodzie ( z 2-3 razy w ciągu dnia ktoś zajrzał, a w Miejskim ciągle).
Podsumowując na 1500 % nie pojedziemy rodzić do Malarkiewicza a z kolejnym dzieckiem znowu przyjedziemy do Miejskiego.
Nie jesteśmy z Olsztyna więc ani ordynator, ani ginekolog, ani położna nie widzieli nas wcześniej na oczy. K&M
Ps.znieczulenie dostałam bez problemu i za darmo :)
- Zarejestrowany: 14.06.2008, 10:44
- Posty: 91
Ja pierwsaze rodziłam u Malarka i bardzo sobie chwalę. Teraz mam położną z miejskiego i dlatego decyzja padła na ten szpital
Marietta dziękuję
Ja pierwsaze rodziłam u Malarka i bardzo sobie chwalę. Teraz mam położną z miejskiego i dlatego decyzja padła na ten szpital
Marietta dziękuję
nie ma za co ;)
jak sobie przypomne cos jeszce to na pw ci napisze ;)
- Zarejestrowany: 12.03.2011, 21:44
- Posty: 150
porodowkę wspominam ok. lekarz rzeczowy, polożna pilnowala, przychodziła co paręnaście minut, 2x ktg, jakieś kroplówki, wszystko pod kontrolą. urodziłam naturalnie z nacięciem.
oddzial położniczy już gorzej: nie mam najlepszych wspomnień, mała nie umiała ssać, mimo usilnych próśb nikt się nie interesował tym, gdy po 2 dniach nie zjadła nawet kropli mleka zaczęli robić szum, wyszukiwać sepsę, gronkowca itp. podali antybiotyki.jak się nie dopytałam to nie wiedziałam co się z dzieckiem dzieje. byłyśmy tam 9 dni. dziecko było zdrowe...tylko głodne... pomogły dopiero kapturki silikonowe które mąż mi kupił. nigdy więcej miejski szpital...
u naszej malej takze takie podejrzenia byly...
lezalam z mala 10 dni...
mleka mojego nie ssala wogole.
coś w tym jest, bo ze mną na sali leżały też 2 dziewczyny i też z podejrzeniem bakterii..
a poza tym Hania dostała 10 w skali Apgara, a potem lekarze mówili, że od początku podejrzewali jakąś bakterię.Naszym zdaniem gdyby od początku coś podejrzewali to nie daliby 10.A i tak ostatecznie wyszło, na konieć ordynator powiedziła,że Hania padła ofiarą jakiejś pomyłki.Nie mówię,że Szpital Miejski jest zły ale moim zdaniem powinni bardziej się starać,tak jeszcze bardziej, bo szpital czy to oddział położniczy czy jakikolwiek inny to nie zakład produkcyjny tylko Szpital,tam się leczy chorych i ratuje życie.Nawet w urzędach nie ma takiej dezinformacji jaka była w naszym przypadku w czasie pobytu w tym szpitalu.pzdr
- Zarejestrowany: 31.10.2011, 14:55
- Posty: 1
Witam.Byłam w Szpitalu Miejskim na oddziale ginekologicznym 7 dni .Nie znałam ani ordynatora, ani pielęgniarek, nikogo. W tym szpitalu byłam po raz pierwszy. Przyjęcie na oddział odbyło się szybko i sprawnie. Pięlęgniarki przemiłe, opieka lekarska super. Czyściutko, salowe pomagają. Jednak też dużo zależy od pacjentek. Nie jesteśmy na oddziale same. Trzeba być cierpliwym bo w danym momencie nie tylko my potrzebujemy pomocy. Obok w pokoju też jest ktoś po operacji, po zabiegu.
Pozdrawiam, i życzę wszystkim zdrowia. :)
- Zarejestrowany: 09.10.2010, 20:03
- Posty: 7326
Witam.Byłam w Szpitalu Miejskim na oddziale ginekologicznym 7 dni .Nie znałam ani ordynatora, ani pielęgniarek, nikogo. W tym szpitalu byłam po raz pierwszy. Przyjęcie na oddział odbyło się szybko i sprawnie. Pięlęgniarki przemiłe, opieka lekarska super. Czyściutko, salowe pomagają. Jednak też dużo zależy od pacjentek. Nie jesteśmy na oddziale same. Trzeba być cierpliwym bo w danym momencie nie tylko my potrzebujemy pomocy. Obok w pokoju też jest ktoś po operacji, po zabiegu.
Pozdrawiam, i życzę wszystkim zdrowia. :)
Oto chodzi bo kobietuy czasem mają ogromne wymagania bio przecież tylko one żle się czują.....