Moja połówka od jabłka twardo zapierała się, że przy porodzie nie będzie... bo przecież nie da rady! W rezultacie, gdy na sali porodowej niezbyt dobrze się działo... On był mi najlepszą położną, pomimo zgubionych w panice swych butów i niezbyt normalnego kontaktu ze światem (bo działał jak w amoku) określić go mogę swym aniołkiem. Z zapłakanymi oczami trzymał naszą małą dziewczynkę na rękach i nie mógł się nadziwić, że Ona już jest. I pamiętam, że nie pisał smsów do bliskich, choć ja stukałam w klawiaturę jak najęta, by oznajmić swe szczęście światu, On napisał parę słów na kartce dla niej:
"Z krwi krew, z kości kość… kosteczka maleńka..
Całując oniemiały cóż mogę powiedzieć? Może tylko… obiecuję słuchać zanim mówić zaczniesz, łzy wysuszać pocałunkiem, policzyć stokrotki na łące, do nieba rozbujać, bez pukania do pokoju nie wchodzić, prawdę mówić i prawdy żądać, trzymać kciuki za dyplomy, nauczyć łowić pstrągi i prowadzić ciężarówkę…
A pewnego dnia spojrzeć w oczy Temu który weźmie Cię za rękę i świata dla Ciebie bez Niego nie będzie…
Obiecuję.
Tata".
A potem trzymał ją i trzymał w ramionach, bo kolki okrutne miała i karmił ją z butelki, gdy ode mnie pokarmu wziąć nie chciała... a w trakcie tego karmienia swych rączek tak delikatnie dotykali...
Chciałam, by o swych tatusiowych zaskoczeniach napisał sam... :):):)
'Jestem Tomek, tata od lat 4 psotnej dziewczynki Hanuśki. Codziennie patrząc w Jej oczy staram się niczego nie popsuć. Przy Niej uczę się jak pozbywać się tego wszystkiego co w moim życiu mnie pokrzywiło.
Moje tatusiowe zaskoczenia:
najpierw z tych poważniejszych :)
a było tak: leży sobie Córcia na przewijaku. Ja do niej gugam. I nagle, ni stąd ni zowąd nieświadomy grymas, a może całkiem zaplanowany w odpowiedzi na jeden z wydawanych przeze mnie dźwięków i pojawia się coś na kształt… uśmiechu. Stężał każdy mięsień (i każdy gram tłuszczu) w moim ciele. Za oknem ciemno, zawieja, zimowy smutek. Ale w naszym pokoju, nad tym przewijakiem, w tej sekundzie, rozbrzmiewa ciche „PPPkkkk”. Nie słyszę tego, ale wiem. Taki dokładnie dźwięk, według Pratchetta, wydają płatki śniadaniowe o północy w momencie przekroczenia terminu ważności. Dźwięk ten jest niesłyszalny dla ludzkiego ucha, ale oznajmia zajście jakiegoś istotnego zdarzenia. :) Oto właśnie nastąpił taki moment dla mnie, ni stąd, ni zowąd, wszystko jest inne niż było jeszcze mgnienie oka wcześniej. Jeden pseudo-uśmiech wywrócił moje życie do góry nogami, bo pojąłem, że dla tego uśmiechu będę w stanie mógł zrobić wszystko.
Moje zaskoczenia z półki: O jeju czarodzieju!!!
Myślałem, że gdy będę miał dziecko, to nie będę miał czasu na różne fajne rzeczy, okazało się, że robię rzeczy fajniejsze niż mógłbym sobie sam wymyślić, np. tworzę basen ze zlewu, bo córcia cieszy się z tego, jak ja na widok poduszki do spania...
Czytam książki. Kiedyś czytałem książki o dziwnych ludach, którzy po długim, długim czasie odkryli, że ich życie jest złe... teraz czytam o owieczkach, które lubią się chować za krzakami... i wyobraźcie sobie, że można podnieść pewną klapkę i znaleźć tam owieczkę. W moich dawnych książkach nigdy nie można było podnieść klapki i znaleźć człowieka z dziwnych ludów.:) I zawsze z 10 razy czytam córci tą samą ksiażkę, bo pociecha upodobania ma na razie stałe. I gdy tak czytam nawet za tym dziesiątym razem, to muszę wszystkim owcom nadać w książce nowe imiona. To jest podstawa! :)
Do super fajnych spraw, o których nie miałem zielonego pojęcia zaliczam zbieranie liści. Córcia lubi takie ciemnoczerwone liście z brązowymi żyłkami. :) :) :) Nie wiedziałem też, że dmuchanie w dmuchawce, to zabawa, która może powalić ze śmiechu na trawę największego draba. A stanie w wodzie w największych kałużach, to dopiero przeżycie - ma się uczucie, jakby Przyjazny Wodny Potwór ściskał Ci stopy. :)
No i jeszcze sprawa, o której całkiem nie wiedziałem: że jeśli chcę mieć bardzo fajny dzień, to muszę mieć koronę, skrzydła wróżki i pomalowaną twarz w tygrysa. :)
Tak więc zmieniło się wiele, odkąd Hanulka jest z nami. Teraz jeśli widzę pociąg, autobus, samochód sąsiada - to muszę mu pomachać.
Kiedy piję w upalny dzień wodę, to muszę mieć konieeeecznie słomkę (i najlepsze są słomki okrągłe w okrągłych szklankach):), a kiedy wypiję pierwszy łyk zawsze muszę zawołać: "ha!".
Kiedy widzę guzik, muszę zdecydowanie go nacisnąć! Kiedy zobaczę balony, jak najbardziej muszę powiedzieć o tym wszystkim. :)
A jeśli już się kąpiesz w wannie:), to dobrze użyć jest prysznica, żeby zrobić bąbelki, i dobrze jest użyć szamponu do zrobienia zwariowanej fryzury oraz świetnie jest użyć pochylonego końca wanny jako zjeżdżalni. Teraz wiem, że kąpiel jest o wiele lepsza, jeśli w wannie są żaby, butelki do psikania i siuśki. Serio!
Gdy tak sobie z żonką wspomnę o dawnościach, to przyjdzie mi do głowy czasem myśl, jak oglądałem filmy, w których mężczyźni latali samolotami na wybuchające planety... ,no a teraz oglądam filmy o dziewczynkach, które zaprzyjaźniają się z rybami. Te filmy są o wiele lepsze!
Och, och, och, kiedyś nie dałbym palcować nikomu mojego starego samochodu, teraz wiem, że córka ma rację - samochód jest o wiele lepszy z księżniczkami poprzyklejanymi do szyb.
Oraz moje zdziwienie nad zdziwieniami: bez pomocy mojej córki nigdy bym nie dostrzegł wspaniałości tego świata o godzinie 4.15 nad ranem. :)
Moja córka przypomina mi stale o tym, o czym zapomniałem: że jest mnóstwo, ale to mnóstwo fajnych rzeczy, które można robić! ... np. prać poplamioną bluzkę teściowej w wannie na klęczkach, bo nie znaleźliśmy w szybkich poszukiwaniach nigdzie miski...
... albo ubijać kotlety dla rodzinki na obiad, gdy mama chora - i to nic, że na podłodze, noooo na stole nie było już miejsca...
Moim największym tatusiowym zaskoczeniem, jest jednak to, że dzięki Niej wiem, że nasz wspólny czas jest jednym z najważniejszych w moim życiu.
Dziś jako tata chcę, żeby córcia zawsze miała do czego wracać, chcę upachać miłość w każdy nasz kąt.'