Dlaczego ludzie rezygnują z życia
- Zarejestrowany: 01.03.2010, 13:39
- Posty: 841
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Dlatego nie pozstawiajmy ludzi będacych z probemami samymi sobie. Z pewnościa trudno takie osoby wyczuc bo cześć pozostawja wszystko w sobie. Ale jak już widzimy jak coś jest nie tak reagujmy
a co jesli nie widzimy ze ktos ma problem, bo tak dobrze sie maskuje?
Kilka symptomów wkleiłam.
No i tak, jak pisałam, osoba, która syganlizuje je, nie jest jeszcze zdecydowana na drastyczny czyn. Można jej pomóc.
Tylko jest jeszcze jedna sprawa: jesli osoba maskuje się naprawdę bardzo dobrze, to nic nie poradzim. I o tym trzeba pamiętać.
Mialam taka sytuacje...stracilam kogos bardzo bardzo bliskiego w ten sposob...do dzis nie moge sobie z tym poradzic i mimo ze minelo juz duzo czasu nadal szukam winy w sobie, choc wiem ze nie moglam pomoc...
My robiliśmy podobnie, wyrzucaliśmy sobie, że zbytnio byliśmy zapatrzeni w swoje szczęście ( 3 tyg po ślubie), dużo czasu nam zajęło oswojenie się z tą bezsensowną śmiercią. W końcu zrozumieliśmy, że On nie chciał, żebyśmy wiedzieli co się z Nim dzieje...
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Czasem pomóc nie można. Niestety.
I winy sobie wtedy nie warto przypisywać. Bo to tylko powoduje ból. I rani.
Czasem pomóc nie można. Niestety.
I winy sobie wtedy nie warto przypisywać. Bo to tylko powoduje ból. I rani.
Niestety poki co to ja z tym bolem zyje...staram sie jak moge, wiem ze nic nie moglam zrobic...walcze kazdego dnia...bo przeciez chcialoby sie pomoc! Niestety, nie mialam szansy...
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Czasem pomóc nie można. Niestety.
I winy sobie wtedy nie warto przypisywać. Bo to tylko powoduje ból. I rani.
Niestety poki co to ja z tym bolem zyje...staram sie jak moge, wiem ze nic nie moglam zrobic...walcze kazdego dnia...bo przeciez chcialoby sie pomoc! Niestety, nie mialam szansy...
Nie zazdroszczę.
Myślę, że są sposoby na zmniejszenie tego bólu, ale to zależy od Ciebie.
Czas też jest dobrym doradcą.
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Czasem pomóc nie można. Niestety.
I winy sobie wtedy nie warto przypisywać. Bo to tylko powoduje ból. I rani.
Niestety poki co to ja z tym bolem zyje...staram sie jak moge, wiem ze nic nie moglam zrobic...walcze kazdego dnia...bo przeciez chcialoby sie pomoc! Niestety, nie mialam szansy...
Też tak myślała, do momentu kiedy nie przyśnił mi się Tata, ten sen był taki realny, obudziłam się zalana łzami...
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Musiałabyś WYBACZYĆ sobie.
To była decyzja tej osoby.
( myślę, że psychoterapeuta napisałby to pięknie i mądrze)
Czasem pomóc nie można. Niestety.
I winy sobie wtedy nie warto przypisywać. Bo to tylko powoduje ból. I rani.
Niestety poki co to ja z tym bolem zyje...staram sie jak moge, wiem ze nic nie moglam zrobic...walcze kazdego dnia...bo przeciez chcialoby sie pomoc! Niestety, nie mialam szansy...
Nie zazdroszczę.
Myślę, że są sposoby na zmniejszenie tego bólu, ale to zależy od Ciebie.
Czas też jest dobrym doradcą.
Mysle ze, gdybym wiedziala DLACZEGO to by mi pomoglo...ale niestety nie wiem...zadnych objawow, ani problemow finansowych, zadnego listu...NIC
Wiem ze czas leczy rany, bo rzeczywiscie troszke mi lzej z uplywem czasu...dam sobie rade...kiedys na pewno dam rade! :)
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
I tu mozesz być zła na tą osobę, bo zostawiła Cię w niepewności. Nie napisała, dlaczego.
Musiałabyś WYBACZYĆ sobie.
To była decyzja tej osoby.
( myślę, że psychoterapeuta napisałby to pięknie i mądrze)
Mialam spotkania z psychologiem...nieiwele pomogly...a z tym wybaczeniem to prawda....poki co jeszcze nie jestem na to gotowa...potrzebuje wiecej czasu.
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Czasem pomóc nie można. Niestety.
I winy sobie wtedy nie warto przypisywać. Bo to tylko powoduje ból. I rani.
Niestety poki co to ja z tym bolem zyje...staram sie jak moge, wiem ze nic nie moglam zrobic...walcze kazdego dnia...bo przeciez chcialoby sie pomoc! Niestety, nie mialam szansy...
Nie zazdroszczę.
Myślę, że są sposoby na zmniejszenie tego bólu, ale to zależy od Ciebie.
Czas też jest dobrym doradcą.
Mysle ze, gdybym wiedziala DLACZEGO to by mi pomoglo...ale niestety nie wiem...zadnych objawow, ani problemow finansowych, zadnego listu...NIC
Wiem ze czas leczy rany, bo rzeczywiscie troszke mi lzej z uplywem czasu...dam sobie rade...kiedys na pewno dam rade! :)
U nas podobnie, też nic nie wiem, ale ja już nie rozpatruję dlaczego, tłumaczę sobie, że to była choroba i On sam nie był do końca świadomy swoich czynów...
I tu mozesz być zła na tą osobę, bo zostawiła Cię w niepewności. Nie napisała, dlaczego.
Zla nie jestem...mam zal...bo czuje jakby czesc mnie odeszla z nim...moja przyszlosc legla w gruzach, a to co przeszlam po jego smierci, to sie nawet nie da opisac! dlatego od tamtej pory zyje z dnia na dzien, nie planuje...
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Musiałabyś WYBACZYĆ sobie.
To była decyzja tej osoby.
( myślę, że psychoterapeuta napisałby to pięknie i mądrze)
Mialam spotkania z psychologiem...nieiwele pomogly...a z tym wybaczeniem to prawda....poki co jeszcze nie jestem na to gotowa...potrzebuje wiecej czasu.
"Przyjdzie na to czas, przyjdzie czas..." - jak to było w jednej piosence:)
Masz rację:)
(A ja to w sumie byłam ciekawa, co by napisał nasz psychoterapeuta, bo jak dotąd jego wszystkie odpowiedzi mi sie bardzo podobały)
Musiałabyś WYBACZYĆ sobie.
To była decyzja tej osoby.
( myślę, że psychoterapeuta napisałby to pięknie i mądrze)
Mialam spotkania z psychologiem...nieiwele pomogly...a z tym wybaczeniem to prawda....poki co jeszcze nie jestem na to gotowa...potrzebuje wiecej czasu.
"Przyjdzie na to czas, przyjdzie czas..." - jak to było w jednej piosence:)
Masz rację:)
(A ja to w sumie byłam ciekawa, co by napisał nasz psychoterapeuta, bo jak dotąd jego wszystkie odpowiedzi mi sie bardzo podobały)
Wlasnie sie zastanawiam czy nie napisac do niego/niej...
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Ja bym spróbowała na Twoim miejscu. Nawet jako anonim - bo tak łatwiej czasem.
Ja bym spróbowała na Twoim miejscu. Nawet jako anonim - bo tak łatwiej czasem.
Dzieki pomoglas mi odbrobie :)
- Zarejestrowany: 14.06.2010, 21:25
- Posty: 10745
Wiecie co dużo zależy też od tego jaka to była śmierć samobójcza,spotkałam się z takim stwierdzeniem że jak człowiek próbuje się powieśić i w chwili zwątpienia (że jednak chce żyć) żeby tego nie robić na ratunek jest już za późno że "coś"ciągnie na siłe w dół i zaciska pętle na szyi.No bo jak można powiesić się na klamce od drzwi??
- Zarejestrowany: 20.07.2010, 07:11
- Posty: 2760
Ja bym spróbowała na Twoim miejscu. Nawet jako anonim - bo tak łatwiej czasem.
Dzieki pomoglas mi odbrobie :)
Super dziecinko:) miejmy nadzieję ze psychoterapeuta zajadziej jakieś wyjście. Nie warto tak długo się zadręczać
Anibunny trzymam kciuki;)
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Wiecie co dużo zależy też od tego jaka to była śmierć samobójcza,spotkałam się z takim stwierdzeniem że jak człowiek próbuje się powieśić i w chwili zwątpienia (że jednak chce żyć) żeby tego nie robić na ratunek jest już za późno że "coś"ciągnie na siłe w dół i zaciska pętle na szyi.No bo jak można powiesić się na klamce od drzwi??
Mój kolega się powiesił. Z opowieści wiem, że na klamce od drzwi. I że jeszcze żył, jak przyszła pomoc ( moja ciocia - pielęgniarka - była jego sąsiadką i była przy początkach reanimacji). Zmarł w karetce.
Inne świadectwo słyszałam z ust innego kolegi - narkomana. Nie chciał żyć i poszedł się powiesić do lasu. Założył pętlę na szyję i usłyszał wewnętrzny głos. Postanowił zrezygnować z samobójstwa, ale z trudem udało mu się zdjąć pętlę. Do tej pory żyje.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Ja bym spróbowała na Twoim miejscu. Nawet jako anonim - bo tak łatwiej czasem.
Dzieki pomoglas mi odbrobie :)
Ja bym spróbowała na Twoim miejscu. Nawet jako anonim - bo tak łatwiej czasem.
Dzieki pomoglas mi odbrobie :)
Super dziecinko:) miejmy nadzieję ze psychoterapeuta zajadziej jakieś wyjście. Nie warto tak długo się zadręczać
Anibunny trzymam kciuki;)
Ogromnie mi miło
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Wiecie co dużo zależy też od tego jaka to była śmierć samobójcza,spotkałam się z takim stwierdzeniem że jak człowiek próbuje się powieśić i w chwili zwątpienia (że jednak chce żyć) żeby tego nie robić na ratunek jest już za późno że "coś"ciągnie na siłe w dół i zaciska pętle na szyi.No bo jak można powiesić się na klamce od drzwi??
Tak było w naszym przypadku, dłonie zaciśnięte przy szyi, próbował się ratować, nie zdołal..