Dlaczego "koloryzujemy" rzeczywistość..?
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
...a tak mi się nasunęło.
Po rzuceniu jakiegoś tematu często tu spotykam się z takimi stwierdzeniami, że jak "jest świetnie", "mój mąż jest przystojny, mądry i wesoły", "w ogóle ja jestem ekstra i moje życie jest pasmem sukcesów", itd...
Tylko potem im dalej wczytuję się w posty, widzę, "to mi nie wyszło", "mam złą/niskopłatną pracę/nie mam pracy", "mąż nie pracuje", "odchudzam się (vide: jestem niezadowolona ze swego wyglądu)", itp.
To jak to jest w końcu? Bo mam wrażenie, że często koloryzujemy, a szczególnie w odniesieniu do naszych partnerów (rzadziej do siebie). Czy przez to czujemy się lepiej, czy też zaklinamy rzeczywistość , by tak było?
Ja wiem jedno - jakbym miała świetnego ciekawego faceta, to bym sie nim zajęła, a nie pisaniem po forach, bo wolałabym tak spędzać czas... Jak na razie takiego nie znalazłam i przyznaję się...bez "koloryzowania"! :)
nie no w ogóle wszystko jest świetnie!
o na przykład dziś - kran mi sie psuje, musialam wezwać hydraulika, bo znajomi faceci...oczywiście zawodni, nic nowego.
jeśli chodzi o auto, też wszystko na mojej głowie...
nie mówiąc o dziecku, a no i jeszcze mam dość odpowiedzialne stanowisko w pracy...
NIC MNIE DOBREGO NIE SPOTKAŁO ZE STRONY MĘŻCZYZN, DLATEGO CZUJE SIĘ UPRAWNIONA ABY SOBIE TAKA GADAĆ
a że forum jest do pisania o różnych bzdurach - to też , ja sobie o swoich piszę i sobie postrzegam jak chcę, bo taką mam ochotę i szczerze mówiąc, to że ktoś myśli inaczej nieszczególnie robi na mnie wrażenie.
to tylko słowa...srutututu...bo rzeczywistość, jest gdzie indziej...
o rany.. daruję sobie pisanie w tym wątku bo widzę że co by się nie napisało to będzie źle. To czy chcesz faceta czy nie to nie moja sprawa, ja swojego mam i bardzo go kocham i on mnie także. On ma swoją pasję ja mam familię a mimo to jest nam dobrze razem. I nie szukała bym w tym kłamstwa bo go poprostu nie ma.
Castillo dziwne te Twoje podejście do tematu. Przecież posiadanie fajnego faceta można połaczyć byciem na familie? Nawet jeżeli on nie podziela naszego zauroczenia tym forum. Wystarczy tu bywać wtedy gdy pod ręką nie ma naszych bliskich. I chyba w większości tak właśnie jest.
A to, że partner powinien stać przed dzieckiem? Sama wyznaję tę zasadę. Co nie oznacza, że nie kocham swojego dziecka i nie poświęcam mu czasu.
- Zarejestrowany: 07.12.2010, 10:29
- Posty: 4294
Mój mąż jest super , też ma swoje hobby i moje hobby w tym familie mu w niczym nie przeszkadza. Można wszystko pogodzić.
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Castillo dziwne te Twoje podejście do tematu. Przecież posiadanie fajnego faceta można połaczyć byciem na familie? Nawet jeżeli on nie podziela naszego zauroczenia tym forum. Wystarczy tu bywać wtedy gdy pod ręką nie ma naszych bliskich. I chyba w większości tak właśnie jest.
A to, że partner powinien stać przed dzieckiem? Sama wyznaję tę zasadę. Co nie oznacza, że nie kocham swojego dziecka i nie poświęcam mu czasu.
to tym samym Twoja wypowiedź nie zgadza się z tym co mi tam któraś wytkneła, że mam syna i siedzę na forum...
moje podejście do tematu jest trochę prowokujące, ale ile osób zaczyna się "burzyć", czyli jest cos na rzeczy?
Iza, Ty akurat aż tak nie koloryzujesz, a i nie jesteś pierwsza w dawaniu tzw."dobrych rad" (wiesz o co chodzi)
Mam po prostu wrażenie, że Ci co tak pouczają, to sami nie do końca są dowartościowani...
A ja akurat nie jestem z tych kobiet, gdzie miarą wartości jest posiadanie faceta, bo jeśli chodzi o ścisłość, to ja byłam tą która nie chciała ślubu, czy wychowywania dziecka z nim.
Byłoby to wielką męką, a po co? Jestem sama, ale przynajmniej o wiele bardziej mam poukładane życie i o ile spokojniejsze...a dla małego dziecka najważniejsze jest POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA i właśnie SPOKÓJ...
No i masz bardzo dobre podejscie.
Nie jest dobre myslenie: lepszy pierwszy lepszy facet niz żaden.
Mam przyjaciółkę, która też nie ma szczęścia w miłości, ale nie szuka nikogo na siłę.
I wierzy, ze gdzieś czeka ktoś wartościowy.
Tobie również tego zyczę Castillo.
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
nie no w ogóle wszystko jest świetnie!
o na przykład dziś - kran mi sie psuje, musialam wezwać hydraulika, bo znajomi faceci...oczywiście zawodni, nic nowego.
jeśli chodzi o auto, też wszystko na mojej głowie...
nie mówiąc o dziecku, a no i jeszcze mam dość odpowiedzialne stanowisko w pracy...
NIC MNIE DOBREGO NIE SPOTKAŁO ZE STRONY MĘŻCZYZN, DLATEGO CZUJE SIĘ UPRAWNIONA ABY SOBIE TAKA GADAĆ
a że forum jest do pisania o różnych bzdurach - to też , ja sobie o swoich piszę i sobie postrzegam jak chcę, bo taką mam ochotę i szczerze mówiąc, to że ktoś myśli inaczej nieszczególnie robi na mnie wrażenie.
to tylko słowa...srutututu...bo rzeczywistość, jest gdzie indziej...
o rany.. daruję sobie pisanie w tym wątku bo widzę że co by się nie napisało to będzie źle. To czy chcesz faceta czy nie to nie moja sprawa, ja swojego mam i bardzo go kocham i on mnie także. On ma swoją pasję ja mam familię a mimo to jest nam dobrze razem. I nie szukała bym w tym kłamstwa bo go poprostu nie ma.
ale często w swoich wypowiedziach jesteście niekonsekwetne...
a watek jest po to, aby znowu uwidocznić, że jesli to nie jest watek o kupkach niemowlaczka, czy soczkach, to zaczynacie atakować, spełnione mężatki
i część osób już przez to uciekło z forum...
naprawdę nie widzicie, że czasem jesteście delikatnie mówiąc , "niedyplomatyczne"?
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Iza, Ty akurat aż tak nie koloryzujesz, a i nie jesteś pierwsza w dawaniu tzw."dobrych rad" (wiesz o co chodzi)
Mam po prostu wrażenie, że Ci co tak pouczają, to sami nie do końca są dowartościowani...
A ja akurat nie jestem z tych kobiet, gdzie miarą wartości jest posiadanie faceta, bo jeśli chodzi o ścisłość, to ja byłam tą która nie chciała ślubu, czy wychowywania dziecka z nim.
Byłoby to wielką męką, a po co? Jestem sama, ale przynajmniej o wiele bardziej mam poukładane życie i o ile spokojniejsze...a dla małego dziecka najważniejsze jest POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA i właśnie SPOKÓJ...
No i masz bardzo dobre podejscie.
Nie jest dobre myslenie: lepszy pierwszy lepszy facet niz żaden.
Mam przyjaciółkę, która też nie ma szczęścia w miłości, ale nie szuka nikogo na siłę.
I wierzy, ze gdzieś czeka ktoś wartościowy.
Tobie również tego zyczę Castillo.
Ola!
Ty też się tak nie wymądrzasz, akurat
Castillo, na forum wyrażamy swoje opinie. Często jest tak,że się poprostu nie zgadzamy. Jeśl ktoś z tego powodu czuje się źle to odchodzi. Nic nie poradzimy na to,że każd ma swoje zdanie na dany temat. Nie dogodzi się wszystkim.
Castillo dziwne te Twoje podejście do tematu. Przecież posiadanie fajnego faceta można połaczyć byciem na familie? Nawet jeżeli on nie podziela naszego zauroczenia tym forum. Wystarczy tu bywać wtedy gdy pod ręką nie ma naszych bliskich. I chyba w większości tak właśnie jest.
A to, że partner powinien stać przed dzieckiem? Sama wyznaję tę zasadę. Co nie oznacza, że nie kocham swojego dziecka i nie poświęcam mu czasu.
to tym samym Twoja wypowiedź nie zgadza się z tym co mi tam któraś wytkneła, że mam syna i siedzę na forum...
moje podejście do tematu jest trochę prowokujące, ale ile osób zaczyna się "burzyć", czyli jest cos na rzeczy?
Castillo ma prawo się nie zgadzać z tym co Ci tam któraś wytknęła bo to była któraś tam a nie ja. Ja mam swoje zdanie.
- Zarejestrowany: 25.02.2011, 09:09
- Posty: 360
Hm. A ja myślę, że każdy czasem coś tam ubarwi. Nie koniecznie w związku z mężem. Ale natura ludzka taka jest, że wciąż za czymś tam sobie tęsknimy. I czasem pewne słowa "na wyrost" są rodzajem magii. Próbą zaczarowania losu. Pokuszeniem go, żeby się marzenie spełniło. Nikt nie jest idealny. A jeśli jakieś koloryzowanie pomaga nam w zmaganiu się z codziennością a nie czyni krzywdy innym i zbyt świata nie przekłamuje, to czemu sobie czasem nie puścić wodzu miłej fantazji? Ale to moje zdanie i nie piszę tego, żeby kogoś atakować czy urażać. Po prostu żyje dość długo i dużo udało mi się juz zaobserwować. A żeby być sprawiedliwym dodam, że sama też czasem nie jestem wolna od tego upiększania. Choć bez przegięć. :)
Iza, Ty akurat aż tak nie koloryzujesz, a i nie jesteś pierwsza w dawaniu tzw."dobrych rad" (wiesz o co chodzi)
Mam po prostu wrażenie, że Ci co tak pouczają, to sami nie do końca są dowartościowani...
A ja akurat nie jestem z tych kobiet, gdzie miarą wartości jest posiadanie faceta, bo jeśli chodzi o ścisłość, to ja byłam tą która nie chciała ślubu, czy wychowywania dziecka z nim.
Byłoby to wielką męką, a po co? Jestem sama, ale przynajmniej o wiele bardziej mam poukładane życie i o ile spokojniejsze...a dla małego dziecka najważniejsze jest POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA i właśnie SPOKÓJ...
No i masz bardzo dobre podejscie.
Nie jest dobre myslenie: lepszy pierwszy lepszy facet niz żaden.
Mam przyjaciółkę, która też nie ma szczęścia w miłości, ale nie szuka nikogo na siłę.
I wierzy, ze gdzieś czeka ktoś wartościowy.
Tobie również tego zyczę Castillo.
Ola!
Ty też się tak nie wymądrzasz, akurat
Nie mam takiej potrzeby. Mam fajne życie, ale nieidealne. Znam braki swoje i wady mojego męża. To normalne - każdy je ma. Jednak to co mam daje mi szczęście i to jest najważniejsze. Moralizować nikogo nie zamierzam, bo każdy zyje tak, jak chce, w zgodzie z własnym sumeiniem, każdy jest inny. Jeśli ktoś pyta, chętnie odpowiem, ale wyroczni z siebie nie robię.
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Hm. A ja myślę, że każdy czasem coś tam ubarwi. Nie koniecznie w związku z mężem. Ale natura ludzka taka jest, że wciąż za czymś tam sobie tęsknimy. I czasem pewne słowa "na wyrost" są rodzajem magii. Próbą zaczarowania losu. Pokuszeniem go, żeby się marzenie spełniło. Nikt nie jest idealny. A jeśli jakieś koloryzowanie pomaga nam w zmaganiu się z codziennością a nie czyni krzywdy innym i zbyt świata nie przekłamuje, to czemu sobie czasem nie puścić wodzu miłej fantazji? Ale to moje zdanie i nie piszę tego, żeby kogoś atakować czy urażać. Po prostu żyje dość długo i dużo udało mi się juz zaobserwować. A żeby być sprawiedliwym dodam, że sama też czasem nie jestem wolna od tego upiększania. Choć bez przegięć. :)
no tak, ale jeśli nawet ubarwiasz, to nie wpadasz w mentorski ton...to mnie drażni najbardziej...
- Zarejestrowany: 03.11.2010, 19:55
- Posty: 4645
nie ma sensu koloryzować na dluzsza mete bo jest tak jakby klamstwo a klamstwo ma krotkie nogi rozmiawiamy tu ze soba na wiele tematow i latwo mozna wpaść
- Zarejestrowany: 25.02.2011, 09:09
- Posty: 360
Hm. A czy tylko ubarwianie powoduje, że ktoś wspina się na tę pozycję mentora czy wyroczni? Chyba nie koniecznie. Ja staram się słuchac co mówi ktoś drugi. Jesli szuka rady - czyli słysze wyraźne pytania próbuję odpowiadać. Ale ton tej odpowiedzi też zalezy do rozmówcy. Jeśli pyta mnie dziecko - chcę być autorytetem. Ale jeśli czegoś nie wiem umiem się przyznać i najcześciej proponuje szukania wspólnie odpowiedzi. Z dorosłymi jest trudniej. Nie jestem ideałem ale staram się być delikatna. Choć nie zawsze to wyjdzie. I zalezy jak rozwija się dana dyskusja. Ale jeśli coś przeżyłam na własnej skórze podaję za przykład. Ale jesli nie - nie robię takiego myku. Łatwo się zapętlić wtedy.
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
A spedzanie czasu non stop we dwojke do niczego dobrego nie prowadzi, wrecz przeciwnie, kazdy powinien miec swoje wlasne zajecie - spedzajac czas na okragło ciagle razem, moze doprowadzic do jednego - zwariowania.
ależ ja mam swoje zainteresowania!
jak jeszcze nie miałam synka, a wcześniej faceta (co mi zabrał trochę "cennego" czasu na swoje ględzenie i denerwowanie mnie, widać nie miał innych zainteresowań), to ja:
- chodziłam na rajdy
- jeżdziłam 20-30 km rowerem
- żeglowałam po morzu w Chorwacji i na Mazurach wcześniej (mam patent żeglarza jachtowego)
- gram trochę na gitarze
- b. duuuużo czytałam
i szczerze mówiąc wydaje mi się , że dośc produktywnie spędzałam czas, kończąc jeszcze dwa kierunki studiów, no to takie miałam "problemy" w czasach "przed-facetowskich" :)
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
...a tak mi się nasunęło.
Po rzuceniu jakiegoś tematu często tu spotykam się z takimi stwierdzeniami, że jak "jest świetnie", "mój mąż jest przystojny, mądry i wesoły", "w ogóle ja jestem ekstra i moje życie jest pasmem sukcesów", itd...
Tylko potem im dalej wczytuję się w posty, widzę, "to mi nie wyszło", "mam złą/niskopłatną pracę/nie mam pracy", "mąż nie pracuje", "odchudzam się (vide: jestem niezadowolona ze swego wyglądu)", itp.
To jak to jest w końcu? Bo mam wrażenie, że często koloryzujemy, a szczególnie w odniesieniu do naszych partnerów (rzadziej do siebie). Czy przez to czujemy się lepiej, czy też zaklinamy rzeczywistość , by tak było?
Ja wiem jedno - jakbym miała świetnego ciekawego faceta, to bym sie nim zajęła, a nie pisaniem po forach, bo wolałabym tak spędzać czas... Jak na razie takiego nie znalazłam i przyznaję się...bez "koloryzowania"! :)
a wiesz że też to przyszlo mi do głowy kiedyś...
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
...a tak mi się nasunęło.
Po rzuceniu jakiegoś tematu często tu spotykam się z takimi stwierdzeniami, że jak "jest świetnie", "mój mąż jest przystojny, mądry i wesoły", "w ogóle ja jestem ekstra i moje życie jest pasmem sukcesów", itd...
Tylko potem im dalej wczytuję się w posty, widzę, "to mi nie wyszło", "mam złą/niskopłatną pracę/nie mam pracy", "mąż nie pracuje", "odchudzam się (vide: jestem niezadowolona ze swego wyglądu)", itp.
To jak to jest w końcu? Bo mam wrażenie, że często koloryzujemy, a szczególnie w odniesieniu do naszych partnerów (rzadziej do siebie). Czy przez to czujemy się lepiej, czy też zaklinamy rzeczywistość , by tak było?
Ja wiem jedno - jakbym miała świetnego ciekawego faceta, to bym sie nim zajęła, a nie pisaniem po forach, bo wolałabym tak spędzać czas... Jak na razie takiego nie znalazłam i przyznaję się...bez "koloryzowania"! :)
a wiesz że też to przyszlo mi do głowy kiedyś...
bardziej usprawiedliwiamy czyjeś wady, niż swoje...
...może przez to czujemy się lepsi..? nie wiem...
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
tak już jak ktoś wspomniał - tak jakoś zawsze atakująco odpowiadacie...
a podobno ktoś kiedyś już się wymądrzał, że dziecko nie powinno być ważniejsze od partnera - nie któraś z Was?
a w tych dość wytykających odpowiedziach, widzę trochę goryczy...a może w tych waszych związkach nie jest wcale tak idealnie?
czas na Familie...hmmm...ale dlaczego, bo mamy problemy i musimy je z kimś "przemielić", bo czasem ten "cudowny" mąż wcale się do takich rozmów nie nadaje, bo nie zrozumie kobiety, tak samo jak jej siedzenia na takich forach...
Mój nie rozumie, ale już zaakceptował, widząc, że daje mi to radość.
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Hm. A czy tylko ubarwianie powoduje, że ktoś wspina się na tę pozycję mentora czy wyroczni? Chyba nie koniecznie. Ja staram się słuchac co mówi ktoś drugi. Jesli szuka rady - czyli słysze wyraźne pytania próbuję odpowiadać. Ale ton tej odpowiedzi też zalezy do rozmówcy. Jeśli pyta mnie dziecko - chcę być autorytetem. Ale jeśli czegoś nie wiem umiem się przyznać i najcześciej proponuje szukania wspólnie odpowiedzi. Z dorosłymi jest trudniej. Nie jestem ideałem ale staram się być delikatna. Choć nie zawsze to wyjdzie. I zalezy jak rozwija się dana dyskusja. Ale jeśli coś przeżyłam na własnej skórze podaję za przykład. Ale jesli nie - nie robię takiego myku. Łatwo się zapętlić wtedy.
czasem ktoś tak "ubarwia", że aż żal słuchać, bo mam wrażenie , że baaardzo chce mnie przekonać JAK JEST ŚWIETNIE...
...bo jak jest SWIETNIE...naprawdę, to samo się wyczuwa, nie trzeba o tym zapewniać gorąco
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
tak już jak ktoś wspomniał - tak jakoś zawsze atakująco odpowiadacie...
a podobno ktoś kiedyś już się wymądrzał, że dziecko nie powinno być ważniejsze od partnera - nie któraś z Was?
a w tych dość wytykających odpowiedziach, widzę trochę goryczy...a może w tych waszych związkach nie jest wcale tak idealnie?
czas na Familie...hmmm...ale dlaczego, bo mamy problemy i musimy je z kimś "przemielić", bo czasem ten "cudowny" mąż wcale się do takich rozmów nie nadaje, bo nie zrozumie kobiety, tak samo jak jej siedzenia na takich forach...
Nie zawsze, ale jak masz inne zdanie niż większosc to...lepiej żebyś miała niepodważalne argumenty, bo będziesz biedna