Przeczytałam własnie wywaid z kobietą, która twierdzi, że wyszła z toksycznego związku, który był toksyczny. Twierdzi ona, że związek był toksyczny... przez nią, bo kochała swojego faceta za mocno... Nikt się dla niej nie liczył tylko on, wszystko robiłą z myślą o nim, miała obsesję na jego punkcie. Okazało się potem, że on nie docenił tego uczucia - zdradzał, oszukiwał, itd. Związek się rozpadł.
Po tym tekście naszła mnie trochę refleksji: Jak pogodzić to, że kochamy i wtedy bardzo chcemy to okazywać z tym, że (jak pokazuje powyższa historia) gdy to robimy mężczyzna zaczyna czuć się zbyt pewnie i jego uczucia słabną? Czy ten facet to tylko wyjątek i jak mężczyzna kocha to można mu miłość okazywać i on tego nie wykorzysta? Gdzie jest granica okazywania miłości? Czy można kochać za mocno?
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii w tym temacie 
