Miłość jest jak kwiat, niepielęgnowany zwiędnie...
Patrząc na małżeństwa moich cioć i wujków, a nawet na małżeństwo moich Rodziców, widzę kombinację szacunku, przywiązania, rutyny, ale nie widzę tego tak pięknego uczucia jakim jest Miłość. Nie mówią sobie kocham, żyją tak jakby obok siebie, a nie ze sobą. A przecież też pobierając się byli w sobie szaleńczo zakochani. W jaki sposób możemy pielęgnować to piękne uczucie, żeby ono nigdy nie umarło, albo żeby przynajmniej przetrwało jak najdłużej?
Myślę, że najważniejszym "nawozem" jest niezapominanie o mówieniu sobie tego tak ważnego słowa, czyli "kocham Cię".
My z Małżonkiem jesteśmy dopiero 1,5 po slubie, po kilka razy dziennie mówimy sobie "kocham", każdą rozmowe telefoniczną kończymy tym słowem itp... Czy to wystarczy, żeby ta miłość przetrwała lata? Co możemy jeszcze zrobić???
- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
Elenai idąc tym tropem wychodzi na to, że mąż mnie nie kocha.
alanml... miłość niejedno ma imię... na szczęscie.
- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
alanml... miłość niejedno ma imię... na szczęscie.
Ale dla mnie miłość to nie słowa a raczej te drobne czynności dnia codziennego o których piszesz. A może ja za wiele oczekuję?
Bez względu na zachowania ważne jest czy czujemy się przez naszych panów kochane... Bo każdy inaczej może okazywać swoje uczucia... Jeden jest jak poeta-artysta... Drugi praktyczny i fachowy... Jeszcze inny wiecznie zakochany romantyk...
I nie ma reguły ani przepisu... Ważne, co nam dusza gada... I każda z nas będąc ze swoim panem na co dzień najlepiej umie ocenić jak to z tą miłością jest...
A że niektórzy rzadko mówią "kocham Cię"? Wiecie czemu?
Bo faceci wychodzą z założenia, że skoro raz nam to przy ślubie powiedzieli, i do tej pory tego nie odwołali to stan ten nadal obowiązuje...
- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
No to teraz pytanie JAK to poczuć?
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
No to teraz pytanie JAK to poczuć?
Ala..wmówić sobie że kochają.... I tak mocno w to uwierzy by nic tego nie zmieniło;) To żart oczywiście;)
No to teraz pytanie JAK to poczuć?
Alu, tylko na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi...
Każdy odczuwa inaczej...
Dla jednej kobiet ważne, by facet powtarzał, ze ją kocha, dla innej ważne, by z nia rozmawiał, dla jeszcze innej żeby wspierał w trudnych chwilach, a inna musi mieć to wszystko w apkiecie...
Panami warto od czasu do czasu troszke "potrząsnąć" i przypomnieć, ze o żone trzeba się starać co dnia i uczucia też okazywać na co dzień...Oni lubią o tym zapominać...
Wydaje mi się, że rozumiem Alę... Bo w uczuciach tak naprawdę ważne jest, co my odczuwamy, a nie, co czuje nasz partner. Bo to, czy on kocha, to wie naprAwdę tylko on ( choc bywa, ze i on się gubi). Jesli czujemy się kochane, to raczej tak jest, ale też tak nie musi być, jeśli nie czujemy miłości partnera, to również niekoniecznie jest to stan obiektywny.
Ale powtórzę- NAJWAZNIEJSZE, CO MY CZUJEMY- bo czując się niekochaną, jesteśmy po prostu nieszczęsliwe. Pamiętam z początków małżeństwa, kiedy to jeszcze szczytem moich marzeń był partner full romantyk, a trafiłam na pozytywistę w rodzaju Bogumiła Niechcica, gdy w kłotni na jego : "Przecież Cię kocham"- wykrzyczałam: "I co mi z Twojej miłości, kiedy jej nie czuję!" Bo ja wielbicielka słowa, leksykalna estetka, chciałam wierszy pachnących jasminem, czułych słówek, romantycznych wyznań, "a jemu - cholera- rzepak diabli wzięli".
Potem zrozumiałam, że "słowa tumanią i kłamią", że bywają puste i świecą oczodołami kółek, trzesą kreskami laseczek jak odarte z mięsa kości kościotrupa. Ze tak naprawdę liczą się czyny, rezygnacja z siebie na rzecz tej drugiej osoby, pewność, że celowo nie skrzywdzi, nie opuści w nieszczęsciu. Ze jest jak opoka.
Czasem czujemy się niekochane....
Moze zbyt wiele oczekujemy- tak jak napisała mama Julki "całego pakietu", a ów pakiet rzadko jest naszym udziałem.
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
Potem zrozumiałam, że "słowa tumanią i kłamią", że bywają puste i świecą oczodołami kółek, trzesą kreskami laseczek jak odarte z mięsa kości kościotrupa. Ze tak naprawdę liczą się czyny, rezygnacja z siebie na rzecz tej drugiej osoby, pewność, że celowo nie skrzywdzi, nie opuści w nieszczęsciu. Ze jest jak opoka.
Kwintesencja jak dla mnie:)
- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
Elenai jak zawsze strzał w 10. Tylko wiesz...nie chcę romantyka+
praktyka+i czego tam jeszcze w jednym.
Coraz trudniej mi o tym pisać, więc wybaczcie ale chwilowo muszę sobie odpuścić ten wątek.
Alu... głowa do góry... Każdy choć raz w małżeństwie przechodził takie 'klimaty'. Trzymaj się ciepło. Przytulam.
Każda chyba kobieta marzy o tej miłości, o której mówi się, że jest wielka i pełna tych filmowych i romansowych tricków... Każda z nas czeka na królewicza z bajki i roi sobie w głowie jakie to hymnów i czułostek doświadczy ze strony wybranka...
Elenai zahaczyła o "Noce i dnie"... Chyba wszystkie chciałabyśmy być bohaterkami sceny, gdy Barbarze zostaje wręczony bukiet nenufarów...
Ale życie to nie ckliwe romanse... życie weryfikuje nasze panieńskie marzenia...Tylko, że często my nie chemy sie z tym pogodzić...
I gdy nagle braknie tej otoczki to czujemy się niekochane i oszukane... No bo czy może nas kochac facet, który ma ręce ubrudzone smarem...? Który fascynuje się kolejnym meczem w TV...? Który kocha wypić piwo na tapczanie..?
Tak... Może nas kochać i czasem kocha jak wariat, ale czując że nie dorasta do naszych fantasmagorycznych fanaberii przestaje o tym nawet mówić...
Miłość dwojga to wieczny kompromis... To te najzwyklejsze gesty... Pełne prozy życia a nie wydumanej poezji...
Ja to już zrozumiałam... I na sczęście zastosowałam w życiu..
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
Patrząc na małżeństwa moich cioć i wujków, a nawet na małżeństwo moich Rodziców, widzę kombinację szacunku, przywiązania, rutyny, ale nie widzę tego tak pięknego uczucia jakim jest Miłość. Nie mówią sobie kocham, żyją tak jakby obok siebie, a nie ze sobą. A przecież też pobierając się byli w sobie szaleńczo zakochani. W jaki sposób możemy pielęgnować to piękne uczucie, żeby ono nigdy nie umarło, albo żeby przynajmniej przetrwało jak najdłużej?
Myślę, że najważniejszym "nawozem" jest niezapominanie o mówieniu sobie tego tak ważnego słowa, czyli "kocham Cię".
My z Małżonkiem jesteśmy dopiero 1,5 po slubie, po kilka razy dziennie mówimy sobie "kocham", każdą rozmowe telefoniczną kończymy tym słowem itp... Czy to wystarczy, żeby ta miłość przetrwała lata? Co możemy jeszcze zrobić???
Dobre pytanie. Co możemy zrobić? i co zrobić żeby nam się chciało to robić? Codzienne obowiązki wysysają ze mnie całą energię.
- Zarejestrowany: 10.05.2010, 12:32
- Posty: 4439
u mnie mąż nie należy do osób wylewnych uczuciowo a co za tym idzie nie wyznaje mi co chwile miłości ale ja wiem że mnie kocha;)jesteśmy ze sobą przeszło 3 lata po ślubie i jak w każdym związku bywają wzloty i upadki;)
Alu... głowa do góry... Każdy choć raz w małżeństwie przechodził takie 'klimaty'. Trzymaj się ciepło. Przytulam.
Elenai ma rację - każdy przynajmniej raz, przez moment czuł sie...niekochany? Niepweny uczuć partnera/swoich? Nieszczęśliwy?... Trudno to nawet nazwać, ale życie, zwiazek nie składa sie z samych różowości i cukerkowości... Najważniejsze, zeby sie nie poddawać i ... przezwyciężyc to... Jeśli się uda, to oznacza, ze ta miłość jest!...