Bo nie mam pieniędzy. Bo jestem kaleką. Bo mam na utrzymaniu małe dzieci. Bo potrzebuję na... pretekstów do żebrania nie brakuje. Wraz z nadejściem lata nie brakuje żebrzących na ulicy osób.
Na ulicy w centrum Elbląga siedzi kobieta i żebrze. W rękach trzyma kartkę z dwoma krótkimi zdaniami: "Jestem poparzona. Nie mam pieniędzy". Gdyby ktoś nie wierzył słowu pisanemu, może obejrzeć rany od poparzeń. Kobieta chętnie je pokazuje.
Żebraczka (jest to najprawdopodobniej Romka z Rumunii) budzi ogólne współczucie przechodniów. Do puszki wpadają monety.
— Szkoda mi jej. Mnie te kilka złotych nie robi różnicy. Ona będzie miała na chleb, a ja nie będę miała wyrzutów sumienia — tłumaczy jedna z elblążanek, która wspomogła żebrzącą kobietę.
Im bliżej lata, tym więcej żebrzących na ulicy.
— Często widzę żebrzącego mężczyznę pod katedrą św. Mikołaja. Dookoła niego biegają jego dzieci. Potem on idzie kupuje im chleb, a sobie piwo. To ich sposób na życie — mówi elblążanin, który często spaceruje po starówce.
O ile samo żebractwo nie jest wykroczeniem, chyba, że odbywa się w sposób nachalny lub też para się nim osoba zdolna do pracy czy też mająca środki do utrzymania, to wykorzystywanie w tym procederze dzieci jest już sprawą bardzo poważną.
— Konwencja o Prawach Dziecka gwarantuje wszystkim dzieciom ochronę przed wyzyskiem ekonomicznym, a więc między innymi wykorzystywaniem przez rodziców lub inne osoby do osiągnięcia korzyści finansowych poprzez zmuszanie do żebrania — informuje Łukasz Dembiński, Społeczny Rzecznik Praw Dziecka Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Elblągu.
Według Dembińskiego tego problemu nie ma jednak w Elblągu.
Rzecznik nie zauważył widocznie tego, co wielokrotnie zobaczył reporter "Dziennika Elbląskiego" - widząc żebrzące lub towarzyszące żebrakom dzieci np. na ul. Gwiezdnej, na 1 Maja, na Hetmańskiej.
Tekst pochodzi z dzisiejszego
a jak Wy podchodzicie do żebraków? Dajecie im pieniądze, czy może widok takich osób na ulicy nam spowszedniał i nie przejmujemy się już ich obecnością?