Macierzyństwo było największym wyzwaniem mojego życia. Ktoś powie "normalna rzecz", ale dla mnie zostanie mamą równało się ze wspinaczką na Mont Everest. Nigdy nie zapomnę tych dwóch czerwonych kresek, które zawirowały moim życiem. Powinnam teraz napisać, że w tym dniu byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Powinnam, ale cały dzień przepłakałam (wylałam chyba cysternę łez!), stojąc bezradnie twarzą w twarz z przyszłością. Otrząsnęłam się dopiero po tygodniu.
Dziewięć miesięcy pracowałam nad sobą. Postanowiłam uporządkować całe moje życie, by godnie przywitać Nasz Mały Skarb. Skończyłam studia, zrobiliśmy remont mieszkania, zaczęłam dbać o moje zdrowie, zamknęłam wszystkie sprawy, aby móc w pełni poświęcić się dziecku. Nigdy nie zrobiłam tak wielu rzeczy w tak krótkim czasie. Przeczytałam wszystkie możliwe poradniki na temat pielęgnacji i wychowania dziecka. Zapisałam się do szkoły rodzenia, by móc nauczyć się panować nad ciałem podczas porodu oraz zebrać najważniejsze informacje dotyczące zajmowania się dzieckiem. Wieczorami dotykałam mojego wielkiego brzuszka i mówiłam: "Będzie dobrze, zobaczysz. Damy radę, Skarbie". Starałam się wierzyć w moje słowa, choć wciąż się bałam, że nie sprostam temu zadaniu. Obawiałam się, że nie nadaję się na matkę, bo nigdy wcześniej nie miałam nawet dziecka na rękach, nie mówiąc już o przewijaniu, karmieniu i tysiącu innych spraw.
Początki macierzyństwa nie należały do najłatwiejszych- bywało ciężko i czasem brakowało mi sił, by trwać. Moje życie zmieniło się diametralnie- koniec imprez, dzikich szaleństw, spania do południa, spontanicznych wypadów w nieznane. Po raz pierwszy w życiu byłam za kogoś odpowiedzialna i każda moja decyzja uzależniona była od Niej. Było naprawdę trudno, ale mojej córeczce byłam gotowa ofiarować całe swoje życie. Wraz z mężem podzieliliśmy się obowiązkami, bo tak jest naprawdę dużo łatwiej. Myślę, że tworzymy bardzo dobry duet, a właściwie już tercet. Dzień, w którym ujrzałam dwie czerwone kreski, przyniósł za sobą coś co umocniło bardzo nasz związek- jakąś nić wspólnej wizji przyszłości. Bardzo się cieszę, że życie potoczyło się w taki sposób. Świadomie nie zdecydowalibyśmy się na dziecko w najbliższym czasie i być może popełnilibyśmy największy błąd w życiu.
Dziś wiem, że było warto. Gdy patrzę w te niewinne oczy i bezzębny uśmiech, utwierdzam się w przekonaniu, że tamto życie nie miało sensu i czegoś, a właściwie Kogoś ciągle w nim brakowało. Bardzo się cieszę, że życie potoczyło się w taki sposób.