NASZA WALKA Z CHOROBĄ - Artykuł
Znajdź nas na

Polub Familie.pl na Facebooku

Poleć link znajomym

NASZA WALKA Z CHOROBĄ

Kilkanaście lat temu przeżyłem w piękny grudniowy dzień najpiękniejszy moment mojego życia – urodził mi się długo wyczekiwany syn. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie...

NASZA WALKA Z CHOROBĄ

Po długich dziewięciu miesiącach przeleżanych  przez żonę  w łóżku  ze  względu na zagrożenie ciąży niewydolnością  nerek  i  cukrzycą , stałym  lękiem  czy  ciąża  nie będzie musiała być  przerwana  wcześniej,  przyszedł na  świat   zdrowy  potomek. Cudo! Żona  miała  problemy  z nerkami , ale  po paru dniach ustąpiły  i wróciliśmy szczęśliwi  do  domu. Pierwsze  trzy  lata  przebiegały  jak  zwykle to bywa, trochę kolek, niewyspane  noce , drobne  infekcje . Zostałem  z synem w domu,  gdyż  chcieliśmy mu  zabezpieczyć  jak  najlepsze  warunki  rozwoju  z  dala  od  żłobka  i  opiekunek.

Żona  miała  lepsze  możliwości  pracy  i  lepsze zarobki , więc  pod-jęliśmy  decyzję , ona idzie do pracy  i  zarabia  na rodzinę , ja opiekuję   się  dzieckiem  i  studiuję  zaocznie . Założenia  piękne , ale  w  życiu nie da się tak wszystkiego zaplanować. Nie  sprawdzałem  się  w roli  osoby prowadzącej  dom , synem  zajmowałem  się dobrze , ale  poza tym nic mi nie wychodziło, chodziłem  zły , nerwowy . Żona  dobrze  zarabiała , ale ciągle była zmęczona , w domu mi niewiele pomagała , byłem zły , że jestem pomocą domową. W domu były  częste  kłótnie , ciche  dni , zauważyłem , że  synek  z pogodnego  radosnego  dziecka , stał  się  cichy , nieśmiały , zaczął  unikać  kontaktu  z innymi  dziećmi , sam nie potrafił  się  bawić , wieczorem  usypiał  tylko  z nami w łóżku  i  to po 24 w nocy .

No  i  zaczęły  się  coraz  częstsze  infekcje  górnych dróg  oddechowych, najpierw kaszel, katar  , bóle gardła , po 2 miesiącach  każda  infekcja  kończyła  się  ropnym zapaleniem  zatok  obocznych  nosa , co miesiąc  antybiotyk , który  za  którymś  razem  przestał  działać, wizyty  u  laryngologów, pulmonologów , alergologów . Operacja  trzeciego  migdałka , po 2 miesiącach  usunięcie  migdałków  podniebiennych ,  ale  nieudane  i  ponowna  reoperacja , by usunąć  ropne pozostawione  resztki  tkanki limfatycznej migdałków . Koszmar  , bo to wszystko  działo  się  w przeciągu  10 miesięcy.

Antybiotyki  nie działały, leki uodparniające  nie działały, każde wyjście  dziecka  na  świeże  powietrze  przy trochę  gorszej  pogodzie  wiatr lub deszcz kończyło  się  ropnym  zapaleniem zatok . Dziecko stało się apatyczne , każdy mały  wysiłek  powodował poty , w nocy  pociło się tak mocno , że trzeba było  przebierać  go 3-4 , a często zmieniać  pościel  ,  gdyż była cała mokra. Budził  się często w nocy , gdyż  zapchany  ropą nos nie pozwalał  mu spać, bał się i pytał czy umrze.

Tego nie da się  przekazać  słowami. Bezradność  , pustka , brak  pomocy , lęk  o ukochane dziecko, które w oczach  z dnia na dzień stawało  się słabsze , nie miało  chęci do życia, czuwanie  przez 3 lata w nocy ,  rozkładanie  rąk  przez  lekarzy , którzy nie wiedzieli jak  pomóc. Potem  problemy  z oskrzelami , gdyż ropa z zatok spływała mu do dolnych dróg  oddechowych . Były  częste posiewy ropnej wydzieliny , hodowano  złośliwy  szczep  gronkowca  złocistego  , ale antybiotyki podawane  zgodnie  z antybiogramem  działały chwilowo, a zaraz po infekcji ropna wydzielina z zatok wracała.

Stosunki  moje  i  żony  były tak złe , że prawie nie rozmawialiśmy  poza  częstym  oskarżaniem  się  i  wzajemnymi  pretensjami. Nasze  życie  stało się  piekłem  na ziemi . Międzyczasie  syn  miał kilka  prób  chodzenia do  przedszkola , aby miał możliwość  kontaktu  z  rówieśnikami  , ale  każda trwała najdłużej  tydzień , potem  gorączka  , kaszel , ropne  zatoki  i pobyt 2 tygodnie w domu , aż któregoś  dnia przyszedł do domu z powiększo-nymi  węzłami  chłonnymi  na szyi, gorączką i  bólem gardła.

Wizyta u lekarza  i  diagnoza  zapalenie  gardła , ale po lekach nie było poprawy, kolejna wizyta, dodatkowe badania  i diagnoza  mononukleoza  zakaźna .No i na tym  zakończyliśmy  próby powrotu dziecka  do przedszkola. To był moment  przełomowy , usiedliśmy  z  żoną  wieczorem  i  padło pytanie  co dalej . Na rodzinę  nie mogliśmy liczyć ,  uważali nas  za dziwaków i nasze dziecko też .

Byliśmy  zdani  na siebie . W  geście miłości  i rozpaczy  mocno przytuliłem moją ukocha-ną , a ona ufnie wtuliła się  w moje ramię i tak pierwszy raz po paru latach  wspólnie  płakaliśmy i rozmawialiśmy . Rano , jak zaczęło  świtać  podjęliśmy  decyzję  o zmianie  lekarza i postanowiliśmy  zwrócić  się do dobrego  homeopaty .

Po wielu poszukiwaniach  trafiliśmy  na wspaniałego lekarza homeopatę  z  Bydgoszczy , który z  całym  sercem  i poświęceniem  zajął  się  naszym  dziec-kiem . W  pierwszej  klasie  szkoły  podstawowej  dziecko miało  indywidualne  nauczanie w domu , ale  powoli  pod wpływem  leczenia  homeopatycznego  infekcje były  coraz  rzadsze , mógł  wychodzić  z domu , powoli  zaczęliśmy  wychodzić na spacery , ćwiczyć  z nim w domu , bo był tak słaby, że najmniejszy wysiłek  powodował  duże zmęczenie . W domu wreszcie zapanowała radość  , mogliśmy zacząć  normalnie  żyć.

Skończyłem  studia , dzięki  wsparciu  mojego  najlepszego  przyjaciela  -  mojej  żony , zdobyłem pracę , syn  poszedł  do szkoły do 2 klasy  szkoły podstawowej. Byliśmy szczęśliwi , ale niestety los miał dla nas kolejną  przykrą niespodziankę. Żona  nagle  się  rozchorowała  na  zapalenie wątroby,  a syn  zaczął mieć  problemy w szkole , ale nie z nauką , był zdolny, złakniony  wiedzy  i  był  najlepszym uczniem w klasie. Niestety po swoich  przejściach  zdrowotnych  był  bardzo niewydolny fizycznie , tak  , że  bardzo  odbiegał sprawnością  fizyczną  od kolegów . I tutaj zaczął się drugi  rozdział  naszego rodzinnego  piekła.

Dziecko  nasze  nie chciało chodzić  do szkoły , płakało  rano , wszczepiało się co rano w ramiona żony i pytało czy musi ćwiczyć, miał  jednego kolegę , który jak mu się  coś  na wychowaniu  fizycznym  nie  udało , śmiał  się  z niego . Przychodził  do domu po szkole , robił  lekcje i siadał  na tapczanie  i  patrzył w jeden punkt. Nic go nie interesowało , próbowaliśmy  znaleźć mu jakieś  zajęcia dodatkowe , by miał  kontakt  z  innymi dziećmi , które go zaakceptują i to zmieni jego stosunek do siebie i innych.  Były  zajęcia  z łucznictwa, ping-pong, kręgle, bilard , pływalnia, nawet  kupiliśmy mu specjalne  figurki ,  by mógł  grać z kolegami w Warhammera.

Niestety jego  stan psychiczny  się nie  poprawiał , ciągle był zalękniony, bał się sam chodzić do szkoły, bał się  odzywać  w klasie , czuł się upokorzony i  sprawiał wrażenie  małego zaszczutego  pieska , który się boi , że znów zostanie kopnięty. Były wizyty  u  psychologów, terapie  grupowe, wizyty u wychowawczyni  i   pedagoga  szkolnego,  rozmowy  z nauczycielem  od w.f. z  prośbą  o  pomoc. Nic to nie dało. Próbowaliśmy  przenieść  go do innej  szkoły , ale  on  stanowczo  protestował, tak  bardzo się  bał , że tam będzie gorzej.

Potem  okazało się , że to był podstawowy  błąd. Po ukończeniu szkoły podstawowej syn  dopiero odważył się powiedzieć , jak  go wyzywano na każdym w.f.  słowami zaczynającymi się na h, p, g itd. , które są więcej niż wulgarne , jak mu w szatni podtykano pod nos brudne majtki i inne formy znęcania się nad nim , jak  nauczyciel  nie widział. Nienawidzono go za najlepsze  oceny w szkole, klasa była ogólnie dość  słaba w nauce.

Historie nie do uwierzenia , ale prawdziwe. Rodzina  od nas się odsunęła, pytali czemu się nie odzywa , czemu tak dziwnie się  zachowuje , a potem już było tylko powiedzenie ze strony najbliższych my nic  z tego nie rozumiemy  i  zerwanie  kontaktów. Byliśmy sami z problemem ,  z którym nie dało się żyć, sami z żoną zaczęliśmy odczuwać silny lęk , jak dać sobie z tym radę , przestaliśmy dobrze  spać, ciągle byliśmy zmęczeni , ale nie  poddaliśmy się . Rozmawialiśmy dużo , wymienialiśmy  pomysły , szczerze rozmawialiśmy ze sobą co czujemy i to da-wało wyciszenie , poczucie bezpieczeństwa , którego brakowało w naszym domu.

Owszem  były kłótnie , brakowało pieniędzy , gdyż żona ze względu na chorobę nie mogła pracować , a ja nie zarabiałem dużo. Jednak  w  życiu potwierdza się  powiedzenie „licz na siebie”. Zaczęliśmy wspólnie szukać  in-formacji  w internecie , jakie  są  sposoby  walki  z  lękiem, depresją , nerwicą , co jest skuteczne i doszliśmy  do wniosku , że żona  zostanie z dzieckiem  w domu i podejmie trudną  i  konsekwentną walkę z lękami  dziecka. Codzienne trudne i szczere rozmowy, trudne  bo dotykające  tego  co syn czuł  i  przeżywał , spędzanie  wspólne wolnego  czasu, powolne budowanie  od nowa jego poczucia wartości , codzienne  ćwiczenia  fizyczne razem z nim. Przełom nastąpił , jak  syn poszedł do gimnazjum.

Nowe otoczenie, nowe nastawienie syna  do kolegów , jego codzienna  ciężka praca  nad swoimi reakcjami , codzienne omawianie w domu  porażek  i sukcesów. W ten sposób syn skończył  pierwszą klasę gimnazjum, jako najlepszy  uczeń w szkole , ale nie to nas cieszy. Ma teraz wspaniałych przyjaciół, jest lubiany w klasie, na w.f. daje sobie dość  dobrze radę , choć nie jest mistrzem , ale jest szczęśliwy, za-dowolony uśmiechnięty,  ma dużo zainteresowań , nie boi się powiedzieć co myśli , jest  odważny i wysportowany. Tak po latach piekła dzięki wspólnej wytrwałej pracy osiągnęliśmy  sukces  jako rodzina , pamiętając  , że miłość  i zrozumienie w połączeniu  z konsekwencją  i  chęcią  walki  z przeciwnościami  losu  daje  efekty , których nawet nie  oczekiwaliśmy.

Na koniec  jedna uwaga , jesteśmy ludźmi  głęboko  wierzącymi  i nawet  w najtrudniejszych  chwilach  wierzyliśmy w pomoc i wspieranie ze strony sił nadprzyrodzonych, modlitwa i wiara towarzyszyła nam stale i to wcale nie na pokaz , tylko w środku  w sercu , to działa. Życzymy wszystkim wspólnego pokonywania  trudności  i  wewnętrznego przekonania, że to się uda. To jest prawda.

"Nasza walka z chorobą - KONKURS" - praca nadesłana na adres e-mail

Najnowsze komentarze

  • Awatar użytkownika puenta1
    puenta1Ikona zgłaszania komentarza
    witam serdecznie Mamy bardzo podobny problem z córką, również ma indywidualne nauczanie w zerówce, daje radę chodzić max 5dni potem ma ostre zapalenie zatok leczone antybiotykami i sterydami. Leczyliśmy szczepionkami, ziołami, homeopatią (ale ten nasz to słaby wszystkim daje to samo) Bardzo prosiłabym o namiar na homeopatę z Bydgoszczy pozdrawiam Basia (puenta1@wp.pl)
  • Awatar użytkownika mecenas.56
    mecenas.56Ikona zgłaszania komentarza
    Treść artykułu bardzo poruszająca, , dużo prawd życiowych tych smutnych ale i tych dobrych ,podnoszących na duchu. Stylistyka doskonała . Artykuł wciąga , miło wiedzieć , że po trudnych przejściach można stanąć na nogi i cieszyći się życiem. Daje to dużą dawkę pozytywnej energii i nadziei. Dziękuję