Mam w ramionach świat...Kategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 13, liczba wizyt: 21787 |
Nadesłane przez: etka 28-12-2012 12:01
Wczoraj miałam wolne, więc postanowiłam pozałatwiać sprawy zdrowotne. Do przychodni wybrałam się po 9-tej. Zrobiłam wyniki (poterzbne mi do badania rezonansem). Poszłam też do lekarza rodzinnego po zlecenia na szczepionkę od żółtaczki. Mam już przyjęte 2 dawki i żeby była pełna odporność to potrzebna jest 3-cia. A że prawdopodobnie znowu czeka mnie operacja kolana, więc trzeba było dać się zaszczepić. No i sie okazało, że po świętach prawie wszyscy lekarze mają wolne. Przyjmowała jedna pani neurolog wszystkich chorych. Pacjentów neurologicznych (których miała zapisanych wcześniej), dorosłych jako lekarz internista i nawet dzieci. W poczekalni około 30 osób. Wszyscy się denerwują, że trzeba tak długo czekać - pani doktor przyjmuje w sobie znany tylko sposób. Co jakiś czas wyczytuje pacjentów neurologicznych, co kilka osób zaprasza dziecko, a pacjenci internistyczni mają sobie wchodzić według swojej kolejki (oczywiście jak pani doktor pozwoli)
Spędziłam w przychodni ponad 3 godziny. Ale na szczęście udało mi się zaszczepić.
Do domu wróciłam ledwo żywa (miałam wrażenie że ze wszystkich stron atakują mnie wirusy i bakterie) wzięłam profilaktycznie Gripex i położyłam się na godzinkę.
S. wrócił z pracy w lepszym nastroju. Nawet udało nam się spokojnie porozmawiać. W ramach "zawieszenia broni" pojechaliśmy na kawkę i ciacho
Kryzys na chwilę obecną zażegnany
Rozmawialiśmy o planach na przyszły rok (a są naprawdę poważne ) Może ten mój facet w końcu zrozumiał co jest dla mnie ważne. Mężczyźni choć z dużym opóźnieniem też dorastają do pewnych decyzji. Oby tylko naszych planów nikt i nic nie pokrzyżowało.