Chciałabym zacząć starać się o drugie dziecko... jednak mój mąż nie chce ( martwią go sprawy finansowe)
mąz zarabia.. ciężko jest przy jednym dziecku ale po rzuceniu palenia zostawałoby jakieś 500zł w sam raz na drugie dziecko. Chiałabym go jakoś przekonać ale jak ? mieliście takie sytuacje ze swoimi? że Wy chciałyście a on nie?
moje argumenty: mamy jedno dziecko i ubranka po nim (najwyżej kilka wyjściówek nowych się kupi), może tym razem będe mogła karmić piersią mleko odpadnie, - zanim drugie sie pojawi na świecie syn już z pampersów wyrośnie, - na początku będzie ciężko z wychowaniem ale później będą się mogły razem bawić a przez to nauczą się komunikować rozwiązywać problemy, - na starość nie zostanie syn sam (będzie miał rodzeństwo) i jeszcze kilka innych a on zawsze teraz z kasa jest ciężko no niby jest ale i będzie....
po za tym chciałabym zacząć wracać do formy z przed kilku lat tj waże 78kg a ważyłam 53.... i co ja zaczne się męczyć, ćwiczyć i potem wszystko pójdzie na marne... po za tym według mnie lepiej teraz się "pomęczyć" dzieci wychować a później odpoczywać.. za kilka lat syn podrośnie i potem znowu noce zarwane...wolałabym mieć to już sobą. Tak raz przy razie...
Po za tym ja jestem z rodziny wielodzietnej mąż ma tylko siostre... i teraz jak już każdy żyje swoim życiem fajnie jest mieć do kogo pojechać, pogadać nawet pod koniec miesiąca głupie pieniąze pożyczyć od brata czy siostry wrazie potrzeby... nie chciałabym żeby mój syn jak nas zabraknie był sam...tj bez rodzeństwa..
do męża jakoś to nie dociera...nie chce go naciskać ponieważ wiadomo dziecko nie zabawka no ale ja bym tak chciała mieć drugie dzieciątko... zwłaszcza że mam do tego warunki,mieszkamy na prawie 80 metrach we trzy osoby do tego jeszcze garaż (do którego nijak nie można wiechać przez położenie) a więc tam można zrobić pokój kolejne 20 pare metrów...działka...
może wiecie jak go inaczej przekonać? ...pomóżcie :)