Zawsze wydawało mi się, że mycie rąk kiedy przychodzi się z wizytą do małego człowieka est naturalne. Tym czasem większość osób odwiedzająca mnie i moje dziecko, jakoś tak notorycznie zapomina. O ile to są nasi znajomi lub moja rodzina, nie mam problemu ze zwróceniem uwagi. Ale takiej teściowej? Albo babci, która pamiętam na pierwszej wizycie po urodzeniu nie dość, że nie umyła rak to jeszcze przez pół wizyty ściskała w dłoni zasmarkana wcześniej chusteczkę. A na koniec była zawiedziona, że nie potrzymała malenstwa na rekach. O zgrozo! Ciesze się, że dziecię jest już starsze,a układ odpornościowy z każdym dniem mocniejszy. Bo bym się chyba nerwicy nabawiła. Ale jak tu je w przyszłości uczyć czystości, skoro dorośli daj taki slaby przykład:( Zainspirowało mnie to napisania tego postu i zapytanie o wasze doswiadczenia w tej kwesti. Czy też mialyscie problemy z myciem rak przez odwiedzajacych? Może to tylko mnie otaczają takie fleje: