Wojny rodzinne...? - Forum
Znajdź nas na

Tworzymy społeczność rodziców

Wątek

Wojny rodzinne...?

9odp.
Strona 1 z 1
Odsłon wątku: 6643
Avatar użytkownika Artika
ArtikaPoziom:
  • Zarejestrowany: 18.09.2012, 14:39
  • Posty: 4749
  • Zgłoś naruszenie zasad
4 października 2013, 11:03 | ID: 1025297

Ostatnio czytam wiele artykułów, często w przelocie, między pracą a domem i Dorotką. Coraz więcej takich o walce ojców o wychowywanie własnych dzieci po rozstaniu z ich matką. Wiele, jest do siebie podobnych: że matka ta niedobra zabrania kontaktów, ustala własne reguły, a sąd w Polsce tylko temu przytakuje. Podobne brzmienie można wyczytać w artykułach o drugiej stronie lustra, jak to matki dręczone i wykorzystywane przez mężów uciekają od nich i odzyskują wolność dla siebie i dzieci, że muszą walczyć z ojcami dręczącymi ich o różnych porach. Z każdego artykułu wyziera chęć zniszczenia drugiej strony.

Ja nie jestem ideałem i mam wiele negatywnych myśli o biologicznym ojcu mojego dziecka. Najchętniej pozbawiłabym typa praw rodzicielskich z powodu braku realnego kontaktu z własnym dzieckiem i tak naprawdę z powodu olewania jej na całej linii. Mimo to gdy zadzwoni a Dośka ma akurat ochotę rozmowy z nim to zawsze dostaje telefon do ręki i to ona decyduje (tak 6latka decyduje) jak długo i o czym będzie z nim rozmawiać. Nie zabraniam jej tego, bo nie wiem jak potem ukształtuje się jej pogląd na wszystko co się stało do tej pory. Chcę żeby ona sama wyrobiła sobie pogląd na sytuację i mimo że go niecierpię, to w rozmowach z nią mówię prawdę, że na pewno na swój sposób jej biologiczny ojciec ją kochał i pewnie kocha nadal, choć nie rozumie potrzeb jakie ona teraz ma. Fakt - pyta o niego kosmicznie rzadko.

Sęk w tym, że w żadnym artykule nie podejmują tak naprawdę istotnej kwestii - mianowicie stanowiska dziecka, tego jak ono się czuje w tym całym zamieszaniu. Nikt dziecka nie pyta jak by chciało by cała sytuacja wyglądała, najczęściej dzieci są manipulowane przez rodziców i traktowane poniekąd jak manekiny - one głosu nie mają więc można je lekceważyć. A potem takie dziecko dorasta w cieniu wielu negatywnych uczuć, staje się nastolatkiem a potem dorosłym z bagażem emocjonalnym którego nie jest w stanie nazwać i poradzić sobie z nim. Jest zagubione.

Z tego względu zastanawia mnie fakt dlaczego w tym kraju do wielu spraw szczególnie w kwestii rodziny podchodzi się w tak stereotypowy sposób? Dlaczego tak trudno się ludziom porozumieć ? Dlaczego w wielu przypadkach rodzice = wrogowie?

Czy w końcu jest sposób by taką sytuację rozwiązać i czy wg Was słuszne jest to, że ojcowie mimo wszystko walczą o wychowywanie swoich dzieci. nawet "weekednowe" i gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla dziecka?

Avatar użytkownika paja331
paja331Poziom:
  • Zarejestrowany: 09.09.2013, 20:30
  • Posty: 77
1
  • Zgłoś naruszenie zasad
4 października 2013, 11:47 | ID: 1025316

Wiesz powiem tak ja ze swoim ex nie jestem wrogiem,chcem by odwiedzał córkę jak najcześciej tylko on jakoś nie ma na to czasu nigdy zawsze coś...-swojego czasu zagroziłam mu odebraniem praw jak nie bedzie jej odwiedzał,ale raczej wpuścił jednym uchem a wypuścił drugim i bez zmian.

Do niego nie dociera ,że córka ma wade,serca,nerek i szpotawe kosci piszczelowej -w odpowiedzi no ja tez chorowałem jak byłem mały-tylko co mnie to obchodzi? i na tym koniec...

Nigdy natomiast się nie zgodzę na to by dziecko pomieszkowiało co drugi dzien mama-tata bo wg mnie to motanie dziecku tylko w głowie.Dziecko nie ma wtęczas stałego rytnu i jest rozbite.

I tak samo uważam ,że odwiedzanie dziecka raz na kilka miesięcy i mówienie mu ja jestem Twój tata tez nie ma sesu bo pózniej dziecko dopytuje-a tatuś znika na całe miesiace...i za jakiś czas znów sie pojawia i udaje wielce tusia..

Ale wiele bym dała by ja odwiedzał chodz czuje do niedo wstręt i nienawiść za to co zrobił-ale to jej ojciec i ma prawo miec z nią kontakt-nie chciałą bym po latach usłyszeć-ze ja takas,siaka i owaka zabraniałam jej kontaktu z ojcem.

Acz kolwiek nie ukrywam i mówie,że tata ma inna rodzine (trzecią) i jest z nimi szczęśliwy.

Nigdy nie okłamie córci i jak podrośnie,licze na to ,że sama osądzi...

 

Ostatnio edytowany: 04.10.2013, 11:50, przez: paja331
Avatar użytkownika Sonia
SoniaPoziom:
  • Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
  • Posty: 112855
2
  • Zgłoś naruszenie zasad
4 października 2013, 16:16 | ID: 1025409

Artiko, i u nas syn decyzduje, czy chce rozmawiać z ojcem, czy chce do niego jechać, i na jak długo. Ale u nas jest tak, że my z Eksem dajemy Matiemu w tym temacie wolną rękę. Bez wojen, bez pretensji...Zgadzamy się i potrafimy się dogadać, a nawet wspólnie nasze rodziny sobie grilują, itd.... Wszystko dla dobra dziecka. Te wojny, ten jad wypływający z tych "przepychanek", te złe myśli, trafiają najczęściej w dziecko.... Rodzic nie odczuje tego wszystkiego, tak, jak dziecko, choćby nie wiem, jak male...Ono wie, co się koło niego dzieje...

Użytkownik usunięty
    3
    • Zgłoś naruszenie zasad
    4 października 2013, 16:22 | ID: 1025413
    paja331 (2013-10-04 13:47:01)

    Wiesz powiem tak ja ze swoim ex nie jestem wrogiem,chcem by odwiedzał córkę jak najcześciej tylko on jakoś nie ma na to czasu nigdy zawsze coś...-swojego czasu zagroziłam mu odebraniem praw jak nie bedzie jej odwiedzał,ale raczej wpuścił jednym uchem a wypuścił drugim i bez zmian.

    Do niego nie dociera ,że córka ma wade,serca,nerek i szpotawe kosci piszczelowej -w odpowiedzi no ja tez chorowałem jak byłem mały-tylko co mnie to obchodzi? i na tym koniec...

    Nigdy natomiast się nie zgodzę na to by dziecko pomieszkowiało co drugi dzien mama-tata bo wg mnie to motanie dziecku tylko w głowie.Dziecko nie ma wtęczas stałego rytnu i jest rozbite.

    I tak samo uważam ,że odwiedzanie dziecka raz na kilka miesięcy i mówienie mu ja jestem Twój tata tez nie ma sesu bo pózniej dziecko dopytuje-a tatuś znika na całe miesiace...i za jakiś czas znów sie pojawia i udaje wielce tusia..

    Ale wiele bym dała by ja odwiedzał chodz czuje do niedo wstręt i nienawiść za to co zrobił-ale to jej ojciec i ma prawo miec z nią kontakt-nie chciałą bym po latach usłyszeć-ze ja takas,siaka i owaka zabraniałam jej kontaktu z ojcem.

    Acz kolwiek nie ukrywam i mówie,że tata ma inna rodzine (trzecią) i jest z nimi szczęśliwy.

    Nigdy nie okłamie córci i jak podrośnie,licze na to ,że sama osądzi..

    Troche sie z Toba nie zgadzam, bo to normalne ze kiedy ludzie sie rozstaja to nie widuja sie codziennie tym bardziej gdy mieszkaja daleko od siebie to te kontakty z dzieckiem tez natauralnie sa nie tak czeste jak powinny byc. Jezeli dziecko od poczatku jest oswojone z taka sytuacja to wie o co w tym chodzi i to jest dla niego naturalne. 


    W Belgii jest tak ze jezeli oboje rodzicow ma prawa do dziecka to przez dwa tyg mieszka ono u matki a kolejna dwa u ojca i tak na zmiane, to jest wg. mnie dziwne.

    Avatar użytkownika Sonia
    SoniaPoziom:
    • Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
    • Posty: 112855
    4
    • Zgłoś naruszenie zasad
    4 października 2013, 16:25 | ID: 1025416
    dpczajkowscy (2013-10-04 18:22:35)
    paja331 (2013-10-04 13:47:01)

    Wiesz powiem tak ja ze swoim ex nie jestem wrogiem,chcem by odwiedzał córkę jak najcześciej tylko on jakoś nie ma na to czasu nigdy zawsze coś...-swojego czasu zagroziłam mu odebraniem praw jak nie bedzie jej odwiedzał,ale raczej wpuścił jednym uchem a wypuścił drugim i bez zmian.

    Do niego nie dociera ,że córka ma wade,serca,nerek i szpotawe kosci piszczelowej -w odpowiedzi no ja tez chorowałem jak byłem mały-tylko co mnie to obchodzi? i na tym koniec...

    Nigdy natomiast się nie zgodzę na to by dziecko pomieszkowiało co drugi dzien mama-tata bo wg mnie to motanie dziecku tylko w głowie.Dziecko nie ma wtęczas stałego rytnu i jest rozbite.

    I tak samo uważam ,że odwiedzanie dziecka raz na kilka miesięcy i mówienie mu ja jestem Twój tata tez nie ma sesu bo pózniej dziecko dopytuje-a tatuś znika na całe miesiace...i za jakiś czas znów sie pojawia i udaje wielce tusia..

    Ale wiele bym dała by ja odwiedzał chodz czuje do niedo wstręt i nienawiść za to co zrobił-ale to jej ojciec i ma prawo miec z nią kontakt-nie chciałą bym po latach usłyszeć-ze ja takas,siaka i owaka zabraniałam jej kontaktu z ojcem.

    Acz kolwiek nie ukrywam i mówie,że tata ma inna rodzine (trzecią) i jest z nimi szczęśliwy.

    Nigdy nie okłamie córci i jak podrośnie,licze na to ,że sama osądzi..

    Troche sie z Toba nie zgadzam, bo to normalne ze kiedy ludzie sie rozstaja to nie widuja sie codziennie tym bardziej gdy mieszkaja daleko od siebie to te kontakty z dzieckiem tez natauralnie sa nie tak czeste jak powinny byc. Jezeli dziecko od poczatku jest oswojone z taka sytuacja to wie o co w tym chodzi i to jest dla niego naturalne. 


    W Belgii jest tak ze jezeli oboje rodzicow ma prawa do dziecka to przez dwa tyg mieszka ono u matki a kolejna dwa u ojca i tak na zmiane, to jest wg. mnie dziwne.

    Czyli dziecko jest "przerzucane" raz tu raz tu i nie może się połapać, gdzie w końcu ma swój dom, swoją bezpieczną przystań, która daje dziecku poczucie bezpieczeństwa....

    Użytkownik usunięty
      5
      • Zgłoś naruszenie zasad
      4 października 2013, 16:58 | ID: 1025422

      Dokladnie takie maja prawo, ale tam wielu Belgom jest to na reke. 


      A co do wywiadow w temacie ktore sa wojna rodzinna o dziecko to przeciez nie media decyduja o tym z kim dziecko zostanie, a sad tez pyta dziecko jaka jest jego decyzja ale musi tez zbadac czy dziecko mowi to obiektywnie czy nie jest zastraszane, manipulowane.

      Avatar użytkownika Balba
      BalbaPoziom:
      • Zarejestrowany: 17.07.2013, 19:22
      • Posty: 12
      6
      • Zgłoś naruszenie zasad
      4 października 2013, 17:47 | ID: 1025439

      Mój narzeczony przez 5 lat "potrafił" dogadac się ze swoją ex. Aż tu nagle ona traci pracę. Niestety jej fundusze się skurczyłt i tak zaczeła nas atakowac. Zaczeło się od tego, że mamy coś tam kupic, bo mała nie ma a potrzebuje. Byliśmy cierpliwi do czasu. Od jakiś 4 lat, malutka spędza 4/5 miesiąca u nas reszta u niej. Jak mała się szykuje do niej to już są pytania jak długo będzie musiła tam byc, bo chciałaby na drugi dzień z rana wrócic. Jej "kochana" mamusia bierze całe alimenty. Raz nam zmniejszyła. My zapłaciliśmy tyle co chciała, a w następnym miesiącu list od komornika. Więc od jakiegoś czasu toczymy z nią wojnę. Mam cichą nadzieję, że sąd spojrzy na mała i zadecycuje jak najlepiej dla niej. Każdy "przypadek" jest inny, a artukuły najcześciej dotyczą "jednego przypadku". 

      Avatar użytkownika anetka404
      anetka404Poziom:
      • Zarejestrowany: 22.03.2010, 21:50
      • Posty: 166
      7
      • Zgłoś naruszenie zasad
      4 października 2013, 17:58 | ID: 1025444

      Mam w tej chwili 25 lat rodzice rozwiedli się pół roku po moim urodzeniu ( nie wiem co było powodem i nie interesuje mnie to) a on przez te lata ani razu do mnie nie zadzwonił ani nawet nie przyjechał mimo iż był w Polsce 25 km od mojej miejscowości ( na stałe mieszka on w Niemczech).

      nie był na chrzcinach, komunii, ślubie chociaż był zapraszamy. Teraz to nie wiem czy chciałabym go widzieć. mam wspaniałego Ojczyma do którego mówię Tato i szczerze uważam że włożył masę trudu w moje wychowanie by pomóc mamie.  jestem mu za to wdzięczna

      Avatar użytkownika ila
      ilaPoziom:
      • Zarejestrowany: 24.09.2013, 09:39
      • Posty: 1978
      8
      • Zgłoś naruszenie zasad
      4 października 2013, 19:30 | ID: 1025483

      moja przyjaciółka jest rozwódka, rozeszła się w zgodzie z mężem, dużą role w dobrych relacjach odegrali jej eks teściowie. Kochają nad życie swojego wnuka i to oni dbają o to by ojciec nie "zapomniał" o dziecku

      Avatar użytkownika Artika
      ArtikaPoziom:
      • Zarejestrowany: 18.09.2012, 14:39
      • Posty: 4749
      9
      • Zgłoś naruszenie zasad
      6 października 2013, 18:56 | ID: 1026128

      Przeczytałam Wasze wpisy i z niektórymi się zgadzam.

      Ale spójrzcie, że wszystkie tu mówimy z naszej perspektywy, lub perspektywy kobiety która się rozwiodła. Jest ona bardzo często obarczona wszystkimi emocjami związanymi z rozstaniem. Ja jestem tego świadoma, bo choć częściowo zamknełam drzwi, to wiem, że wciąż pozostają ze względu na Dorotkę uchylone. To jak ona to odbiera to na pewno kompletnie inna historia. Jeszcze inną historią są dziadkowie ze strony ojca, bo mogą kompletnie różnie się zachowywać.

      Bardzo trafnie ujęłaś to Żanetko:


      Sonia (2013-10-04 18:16:51)

      Artiko, i u nas syn decyzduje, czy chce rozmawiać z ojcem, czy chce do niego jechać, i na jak długo. Ale u nas jest tak, że my z Eksem dajemy Matiemu w tym temacie wolną rękę. Bez wojen, bez pretensji...Zgadzamy się i potrafimy się dogadać, a nawet wspólnie nasze rodziny sobie grilują, itd.... Wszystko dla dobra dziecka. Te wojny, ten jad wypływający z tych "przepychanek", te złe myśli, trafiają najczęściej w dziecko.... Rodzic nie odczuje tego wszystkiego, tak, jak dziecko, choćby nie wiem, jak male...Ono wie, co się koło niego dzieje...

      I sytuacja w której rodzice po rozstaniu się dogadują byłaby niemalże zbliżoną do ideału, jednak takich jest stosunkowo bardzo niewiele. Najczęściej są nieczyste zagrania i choć ja akurat takich nie robię - nawet chęć uzyskania w terminie alimentów, dla której zaangażowałam komornika była zgodnie z prawem rozegrana to już nie jedną historię słyszałam - rozegraną tak przez ojca jak i przez matkę.

      Niestety kobiety też potrafią w swych zagrywkach być niebywale perfidne, a szkoda bo ślepo zapatrzone w zemstę na przeszłości ranią swoje dzieci w chwili obecnej obciążając je bagażem i to ciężkim na przyszłość.

       

      dpczajkowscy (2013-10-04 18:58:53)

      Dokladnie takie maja prawo, ale tam wielu Belgom jest to na reke. 


      A co do wywiadow w temacie ktore sa wojna rodzinna o dziecko to przeciez nie media decyduja o tym z kim dziecko zostanie, a sad tez pyta dziecko jaka jest jego decyzja ale musi tez zbadac czy dziecko mowi to obiektywnie czy nie jest zastraszane, manipulowane.

      Dario ja mam cichą nadzieję, że bywają w Polsce sędziny i sędziowie uczciwi, solidni i przede wszystkim dbającym o dobro dziecka. Ja jednak na takich nie natrafiałam do tej pory a byłam i świadkiem na rozprawach sądowych i sama brałam udział we własnej rozprawie rozwodowej i mam w związku z tym wyłącznie negatywne wspomnienia. Brak poszanowania do uczuć, brak solidnego przygotowania do rozprawy włącznie z brakiem chęci do wdrożenia się w sprawę i odbębnianie sprawy po łebkach byle szybciej to wg mnie największe grzechy spotkanych przeze mnie sędzin i sędziów.

      Wątpię jednak że kwestie prawne, to co się rozgrywa na salach sądowych mogłoby kiedykolwiek wpłynąć na kwestię kontaktów ojciec dziecko i samo dziecko w trakcie i po rozstaniu się rodziców.