Jak być mamą i tatą jednocześnie?
- Zarejestrowany: 04.11.2009, 08:50
- Posty: 564
Właśnie zaczęłam zadawać sobie to pytanie - czy potrafię?Hmm. Z jednej strony jestem czuła, przytulowa, kochająca jak mama; z drugiej strony gram z synem z football, podrzucam, przepychamy się w żartach i tak dalej. Jakie Wy, samodzielne mamy, macie sposoby na bycie mamą i tatą i całą rodziną swojego dziecka?
- Zarejestrowany: 10.07.2009, 14:27
- Posty: 1629
Po pierwsze po co zastępować ojca ? To jakaś głupota, matka ma być matką, rodzicem, a nie na siłę udawać kogoś kim nie jest. Nigdy matka nie zastąpi w pełni obojga rodziców, bo i tak w pewnym okresie dojrzewania, matka to będzie za mało. Będzie potrzebny ktoś inny. Oczywiście powinien być to ojciec, ale jeśli go nie ma, to inny wzorzec płci przeciwnej.
Gorsze od złego ojca, to może być zła matka, droga anusiu !
Szczęsliwe dziecko, to dobra matka, to się zgodzę, droga castilla. Nie mieszaj więc egoistycznego poczucia radościo matki, ze szczęściem dziecka. Dziecko potrzebuje obojga rodziców, nawet gdy nie mieszkają razem.
castillo, skrzywione gęby, ojciec pijak, ..... wspólczuję przeżyc
Szczęśliwa matka = szczęśliwe dziecko - to nie jest równoznaczne. To jeden z możliwych przypadków. Przypomina mi to slogan klepany w damskich pisemkach i powtarzane przez starsze panie z RODK i sędziny.
mozna dziecko przygotować psychicznie na komentarze, a dzieci najczęściej powtarzają to , co usłyszą w domu od dorosłych , gdy my bylismy jeszcze sami często słyszałam za plecami ze z bękartem do matki wróciłam, nigdy nie broniłam S. kontaktu, zwłaszcza gdy okazało się ze Szymka pokochał, gdyby traktował go jak trofeum nie pozwoliłabym na to ,
Kasia masz rację , zły ojciec to najgorsze co dziecku może się przydarzyć w zyciu ( moze poza zła matka) , to garb i obciążenie, naprawdę lepiej nie mieć zadnego ojca niż złego - doświadczenie własne.
drogi Zbyszku, proszę czytaj zdania do końca , dokładnie to napisałam.
co do reszty to masz rację , u mnie wzorcem męzczyzny gdy byłam samotną mamą, był mój brat , zreszta takiego ojca zyczyłabym kazdemu dziecku.
szczęśliwa matka to dobry wzorzec dla dziecka na przyszłość
a ojciec pijak to czasami nie jest najgorsze co moze się trafic w zyciu ,czasami gorsi są ci co na trzeźwo krzywdzą i uważają ze mają do tego święte prawo, że mogą robić wszystko "bo jestem twoim ojcem, dla ciebie moje słowo to słowo boga"
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Gdyby było...ale nie ma dobrego ojca, dlatego trzeba je z całej siły chronić i jeśli się da, to te męskie aspekty pozyskiwać z innej strony - przykładowo niech obserwuje dziadka, który pokazuje jak zajmować się domem, nie klnie, nie krzyczy - to takim może się stanie w przyszlości mężczyzną.
Nie chcę by obserwował ojca, który (mimo, że nie pije), to krzyczy, złosci się na wszystkich, klnie, obwinia wszystkich za swoje nieszczęscia - nie chce by mój syn był tak samo nieszczęśliwy (tak mysle, ze to nieszczęśliwy człowiek) i sfrustrowany jak on. Chce mu tego oszczędzić....
Zresztą, to sam ojciec jakos nie widzi potrzeby widywania go, mając tak udanego, fajnego synka...
To nie ja, tylko on będzie tego załował, ja jestem szczęśliwa, że mam tak sympatyczne, bezproblemowe dziecko..
- Zarejestrowany: 10.07.2009, 14:27
- Posty: 1629
Jesteś dobrą matką, dobrze się nim zajmujesz, to masz zdrowe i pogodne dziecko, to są fakty. Dziecko ma tego czego potrzebuje.
Dalej nie wskazuje to na to, że aby dziecko było szczęśliwe, musi mieć szczęsliwą matkę.
Gdyby było wychowywane przez dobrego ojca, to by było radosne i zdrowe.
szczęście się udziela, nie wiesz o tym/ to wyobraź sobie ze wracasz do domu gdzie czeka na ciebie smutna, nieszczęśliwa kobieta, niespełniona, pełna pretensji. choćby nie wiem jak kochała i się starała to bedzie to rzutować na wasze zycie.
i nie rób błędu niedoceniania dzieci, są bardzo dobrymi obserwatorami , nie wystarczy im mówić ze jesteśmy szczęsliwi , jesli widzą ze to nieprawda , nie uwierzą . czasami te bardziej wrażliwe szukają winy w sobie...
mozna to też odwrócic, nieszczęśliwi mężczyźni też nie będą dobrymi rodzicami, bo nie dadzą dobrego przykładu. castila dobrze napisała, dziecku obojętny, wiecznie skrzywiony i niezadowolony spychający winę za swoje niepowodzenia na innych ojciec jest zbędnym balastem a nie wzorem i oparciem
- Zarejestrowany: 05.04.2008, 20:50
- Posty: 161
Ok anusiu, nie doczytałem, wybacz, miło że się zgadzamy :)
castilla, fajnie że Ci sie udaja, ojca Twojego dziecka nie rozumiem, ale jako facet potrafię sobie jakoś wytłumaczyc jego zaachowanie. Do Ciebie nic nie mam, tylko nie zgadzam się z Twoim twierdzeniem.
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
tak jak anusia zauwazyła - dziecko widzi i obserwuje, ot tyle...
chciałabym by miało dobre obserwacje i to prawda, jak się denerwowałam ojcem małego, to od razu wyczuwał, że coś nie tak, a kiedy jestem spokojna - mały też jest
to taka empatia - ale małe dziecko jest do niej zdolne, naprawdę...
nie wiem, czy da się wytłumaczyć zachowanie ojca dziecka czymś innym - to się nazywa ZAWIŚĆ
bo mi jest dobrze, a jemu nie - to dlaczego ma tak być
tyle, że ja nie jestem typem, co da się wciągnąć w przepaść i tyle...
wolę zyć spokojnym w miarę życiem, pracować, zajmować się dzieckiem i być szczęśliwą - a mam powód, to jest mój SYN :)
- Zarejestrowany: 10.07.2009, 14:27
- Posty: 1629
i masz rację castilla , i ty i dziecko macie prawo do spokojnego , godnego zycia. popieram cię w 300%
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
i masz rację castilla , i ty i dziecko macie prawo do spokojnego , godnego zycia. popieram cię w 300%
Dziękuję Anusiu i za zrozumienie sytuacji również...
i bardzo mi się podobało Twoje stwierdzenie, aby nie traktować dziecka jako "trofeum", no właśnie...
Domyślam się jak trudno radzić sobie w takiej sytuacji... Ale myślę, że castilla ma rację... Chodzi mi o te wzorce męskie... Mój Mąż też wychował się bez ojca... Ale obok za ścianą mieszkał wuj, który zastąpił Ślubnemu i Jego rodzeństwu ojca... I naprawdę pokazał wielkie wartości i to, jakim facet powinien być... Mąż jest naprawdę super człowiekiem... Mimo tej dysfunkcji z jaką musiał się w dzieciństwie zmierzyć...
Tak więc uważam, że jest możliwe wychownie dziecka bez bylejakiego tatusia... Ważne jest czym dziecko nasiąknie... A że czasem autorytetem nie będzie biologiczny ojciec...? Nie szkodzi... Ważne, by miało z kogo czerpać naprawdę dobre postawy...
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Domyślam się jak trudno radzić sobie w takiej sytuacji... Ale myślę, że castilla ma rację... Chodzi mi o te wzorce męskie... Mój Mąż też wychował się bez ojca... Ale obok za ścianą mieszkał wuj, który zastąpił Ślubnemu i Jego rodzeństwu ojca... I naprawdę pokazał wielkie wartości i to, jakim facet powinien być... Mąż jest naprawdę super człowiekiem... Mimo tej dysfunkcji z jaką musiał się w dzieciństwie zmierzyć...
Tak więc uważam, że jest możliwe wychownie dziecka bez bylejakiego tatusia... Ważne jest czym dziecko nasiąknie... A że czasem autorytetem nie będzie biologiczny ojciec...? Nie szkodzi... Ważne, by miało z kogo czerpać naprawdę dobre postawy...
tak Jagienko właśnie!
w skrócie - nie chcę aby moj synem został chamem, bo w mojej rodzinie i ojciec i dziadek szanowali kobiety i ludzi w ogóle, a nie sądzę by się tego od własnego ojca nauczył...bo tamten nie miał wzorca i jak widać powiela pokoleniowe zaniedbania - dlatego musiałam to uciąć...
- Zarejestrowany: 05.04.2008, 20:50
- Posty: 161
Rozumiem, że to wszytsko przy założeniu "bylejakośći" ojca jagienko. O ile w przypadku castilli (zakładając, że jej jednostronna historia jest prawdziwa) mogę zrozumieć takie stwierdzenie. To daleki byłbym od generalizowania na cały "gatunek ojców". A kto ma prawo oceniać "bylejakość" ojca ? Moim zdaniem tylko jego dziecko.
Ja też się wychowywałem bez ojca i jakoś wyrosłem, szukalem wzroców gdzieś indziej, sam musiałem byc wzorcem dla rodzeństwa i jakoś poszło. Ale uwierz mi, że zawsze go potrzebowałem, tylko po to żeby był. I nigdy słowem się matce nie odezwałem, żeby jej nie zrobić przykrości, ale był mi potrzebny. Dlatego, gdy słyszę, że jakiś wujek może dać lepsze wzorce, to się zgodzę, ale ojca nie zastąpi żaden dziadek, wujek itd ...
Uważam jednak, że sytuację można spokojnie odwrócić. Pojechać po wszytskich matkach które rozbijają rodziny, bo miał "krzywy wyraz twarzy", bo za mało zarabiał, ... Po matkach zostawiających dzieci. Za to wychwalać ojców samotnie wychowujących dzieci, a także ojców, którzy mimo wrednych matek utrzymują kontakt ze swoimi dziećmi itd .....
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Rozumiem, że to wszytsko przy założeniu "bylejakośći" ojca jagienko. O ile w przypadku castilli (zakładając, że jej jednostronna historia jest prawdziwa) mogę zrozumieć takie stwierdzenie. To daleki byłbym od generalizowania na cały "gatunek ojców". A kto ma prawo oceniać "bylejakość" ojca ? Moim zdaniem tylko jego dziecko.
Ja też się wychowywałem bez ojca i jakoś wyrosłem, szukalem wzroców gdzieś indziej, sam musiałem byc wzorcem dla rodzeństwa i jakoś poszło. Ale uwierz mi, że zawsze go potrzebowałem, tylko po to żeby był. I nigdy słowem się matce nie odezwałem, żeby jej nie zrobić przykrości, ale był mi potrzebny. Dlatego, gdy słyszę, że jakiś wujek może dać lepsze wzorce, to się zgodzę, ale ojca nie zastąpi żaden dziadek, wujek itd ...
Uważam jednak, że sytuację można spokojnie odwrócić. Pojechać po wszytskich matkach które rozbijają rodziny, bo miał "krzywy wyraz twarzy", bo za mało zarabiał, ... Po matkach zostawiających dzieci. Za to wychwalać ojców samotnie wychowujących dzieci, a także ojców, którzy mimo wrednych matek utrzymują kontakt ze swoimi dziećmi itd .....
a propos Zbyszku jednosstronnej opowiesci:
Dziecko nie dostało od ojca żadnego prezentu, ani na siweta, ani na urodziny - ja nie wystąpiłam o alimenty (i chyba przesadzilam z tym "honorowym" zachowaniem)
Ojciec dziecka niby nie ma pieniedzy, a przyjeżdza specjalnie ze swojej miejscowosci do mojej, przychodzi do knajpy z jakąś babą, tam gdzie siedzą moi znajomi i mi to przekazą)
Zatm powiedz mi , czy to jest odpowiedzialne zachowanie i czy dziecko powinno sie spotykac z takim ojcem?
Może nauczy go z panienkami po knajpach chodzić? By się wstydził - mężczyzna, który ma roczne dziecko...
Wstyd mi przynosi do tego...szkoda słów...:(
Zbyszku... Ja nie pisze o wszystkich ojcach... Piszę o przypadku koleżnaki castilli na podstawie Jej słów... A i mogę się odnieść do tego co opowiadał mój Mąż.. Jestem zdania, że najlepiej dla dziecka jest gdy ma oboje super rodziców... Ale życie to nie Hollywood...I oczywiście, że każdy kto się wychowuje w niepełnej rodzinie tęski na tą brakująca "połową rodzica"... I zgadzam się z Tobą, że relacje można odwrócić... Ale osobiście nie znam żadnej historii z bylejaką matką w tle.. Dlatego nie mogę nic na ten temat napisać... Bo to była by czysta teoria.. A wiadaomo jak to z teoriami jest...
Więc się przyjacielu nie oburzaj, bo nie miałam w zamyśle generalizowania... :)
- Zarejestrowany: 05.04.2008, 20:50
- Posty: 161
Ja się nie oburzam tylko dyskutuję !
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
Zbyszku!
W sumie dzięki za wypowiedzi - bo jak sam piszesz, patrząc na to z drugiej strony - Ty jesteś w stanie zrozumieć postępowanie faceta, sam bedąc facetem, bardziej to (jak mówi młodzież) - "ogarniasz".
Mam nadzieję, że ten człowiek, jak zobaczy jakiego ma wspaniałego syna - zmądrzeje (jak zresztą mówi jego mama, moja "niedoszła" teściowa, a przy okazji doświadczona życiem kobieta)
To prawda, że do 3 roku życia dziecka, mężczyźni mogą za bardzo nie wiedzieć, jak się odnaleźć w takiej sytuacji, bo dziecko jest za małe. Dopiero później przyjdzie czas na prawdziwe "męskie" zabawy.
Tak jak mój ojciec - jak byłyśmy małe, powiedział, że moze wszystko robić (gotować, zakupy, i inne załatwianie spraw), oby nie zajmować się maluchami. A teraz "śmiga" z malym na spacery, ku zdziwieniu babci :)
Widocznie też się później do takich rzeczy dorasta...
Mam nadzieję, ze będzie tak jak mówisz i będę mogła bez obaw zawieźć synka w odwiedziny do ojca bez szkody dla jego psychiki i charakteru, oby...
- Zarejestrowany: 04.11.2009, 08:50
- Posty: 564
O rany, to miał być wątek "poradniczy" w stylu - zabierz Młodego na ściankę wspinaczkową i naucz go co to jest rzut rożny, a wywiązała się kłótnia... Ja nie mówię, że ojca da się zastąpić w 100%, bo przecież NIKOGO się nie da w ten sposób. Chodziło o to, co mozna praktycznego zrobić, żeby ta luka była mniejsza...Oprócz rzeczy oczywistych, jak zapewnianie dziecku (nie tylko synowi!) kontaktu z męskimi członkami rodziny, jak brat, dziadek ( w moim przypadku jest to kuzyn i mój tata).
- Zarejestrowany: 10.07.2009, 14:27
- Posty: 1629
Zbyszku... Ja nie pisze o wszystkich ojcach... Piszę o przypadku koleżnaki castilli na podstawie Jej słów... A i mogę się odnieść do tego co opowiadał mój Mąż.. Jestem zdania, że najlepiej dla dziecka jest gdy ma oboje super rodziców... Ale życie to nie Hollywood...I oczywiście, że każdy kto się wychowuje w niepełnej rodzinie tęski na tą brakująca "połową rodzica"... I zgadzam się z Tobą, że relacje można odwrócić... Ale osobiście nie znam żadnej historii z bylejaką matką w tle.. Dlatego nie mogę nic na ten temat napisać... Bo to była by czysta teoria.. A wiadaomo jak to z teoriami jest...
Więc się przyjacielu nie oburzaj, bo nie miałam w zamyśle generalizowania... :)
agus, ja znam taka matkę, opisałam ja w watku "prawa ojca", dlatego rozważania kieruję wobec obu płci. nieodpowiedzialny rodzic potrafi wyrządzić w psychice dziecka powazne szkody.mówię to z własnego doswiadczenia, dziecko idealizuje rodziców i jest wobec nich bezbronne, a jeśli nie ma dobrego wzorca to jak potem odnajdzie się w swiecie kontaktów międzyludzkich?
zbyszku jestesmy trochę dwiema stronami monety, ty wychowany w niepełnej rodzinie marzyłeś o ojcu, ja ...chetnie bym się z tobą zamieniła, nie ma idealnych rozwiązań, ale trzeba rozwazyć co dla dziecka i jego rozwoju będzie lepsze
- Zarejestrowany: 20.08.2010, 06:49
- Posty: 1492
O rany, to miał być wątek "poradniczy" w stylu - zabierz Młodego na ściankę wspinaczkową i naucz go co to jest rzut rożny, a wywiązała się kłótnia... Ja nie mówię, że ojca da się zastąpić w 100%, bo przecież NIKOGO się nie da w ten sposób. Chodziło o to, co mozna praktycznego zrobić, żeby ta luka była mniejsza...Oprócz rzeczy oczywistych, jak zapewnianie dziecku (nie tylko synowi!) kontaktu z męskimi członkami rodziny, jak brat, dziadek ( w moim przypadku jest to kuzyn i mój tata).
a ja myślę cameo, że my się nie kłócimy - tylko wymieniamy poglądy, dyskutujemy, ale mając inne zdanie przecież się nie urażamy :)
czasem , jak mówisz, z "wątku poradniczego" - może się nawiązać konstruktywna dyskusja :)