KONKURS: "Jak przekazałaś najbliższym, że spodziewasz się dziecka?"
- Zarejestrowany: 19.12.2013, 16:12
- Posty: 4400
Zapraszamy do konkursu!
Jak przekazałaś najbliższym, że spodziewasz się dziecka?"
Konkurs składa się z dwóch zadań:
Po pierwsze do 10-go marca umieść zdjęcie swojego dziecka w konkursowej galerii:
"Jak przekazałaś najbliższym, że spodziewasz się dziecka?"
Po drugie do 10-go marca napisz krótko na forum w wątku konkursowym:
KONKURS: "Jak przekazałaś najbliższym, że spodziewasz się dziecka?"
Czekamy na Wasze krótkie historie, jak oznajmiłyście radosną nowinę o dziecku rodzinie.
Podzielcie się swoimi wspomnieniami. Opiszcie krótko, w jaki sposób poinformowałyście najbliższych, że spodziewacie się dziecka. Kto dowiedział się pierwszy? Jak zareagowała Wasza rodzina i przyjaciele?
Nagradzamy najciekawsze historie!
- Zarejestrowany: 28.04.2009, 13:58
- Posty: 66136
Moja zapowiedz ciążowa była jak bomba zegarowa, odpaliła zaraz z południa. Nagle chwyciły mnie takie wymioty że ponad godzinę łazienka była zablokowana..Najpierw wszyscy się przerazili a potem jakoś milcząco i podejrzanie patrzyli na mnie. Domyślili się sami. Nie musieliśmy nic mówić. Przy drugiej ciąży był tylko mąż. Wiadomość przyszła skoro świt. Już nie wymiotowałam ale zrobiłam test o wschodzie słońca (latem słońce wschodzi wcześnie!). Nie spaliśmy już do rana. Reszta rodziny dowiedziała się tak ok. trzeciego miesiąca. Chyba raczej spokojnie to przyjeli.
- Zarejestrowany: 10.03.2014, 16:03
- Posty: 2
W pierwszej kolejności poinformowałam męża--idealnie się złożyło że 13 lutego, zaraz przed Walentynkami obchodzimy rocznicę. Podczas kolacji wręczyliśmy sobie drobne upominki. Na koniec wspomniałam że mam jeszcze jeden prezent--wręczyłam mu kartkę w której dziękowałam mu za bycie tak wspaniałaym mężem--na końcu kartki dopisałam...będziesz równie wspaniałym Tatą:) ( i dołączyłam torebeczkę z pozytywnym testem ciążowym:P).
Następna miała dowiedzieć się moja Mama-- 13 marca obchodzi imieniny i to na ten dzień szykowaliśmy niespodziankę.
Kupiliśmy wcześniej Kinder Jajko, delikatnie odwinęłam opakowanie, otworzyłam czekoladkę i wyciągnęłam ze środka "zabawkę". W plastikowe opakowanie zamiast zabawki wsadziliśmy karteczkę z wierszykiem:
"Okulary na nos włóż,
do sklepu po zabawki zmykaj już,
bo Super Babcią zostaniesz tuż tuż"
W pierwsyzch sekundach lekki szok skąd wierszyk wśrodku czekoladki a pózniej piski i krzyki!!! Z płaczem pobiegła do pokoju podzielić się "prezentem imieninowym" z resztą rodziny:)
Do dziejszego dnia ma tą karteczkę na pamiątkę--wklejone w albumie synka na pierwszej stronie:)
Moja siostra dowiedziała się dwa dni póżniej w swoje urodziny.
Każdy więc dostał "ciążowy news" w swoje Święto:)
- Zarejestrowany: 23.02.2012, 20:14
- Posty: 10
Mąż dowiadywał się o każdym pozytywnym wyniku testu od razu gdy pojawiły się dwie kreski, natomiast z powiadomieniem rodziców czekaliśmy do potwierdzenia ciąży przez lekarza.
W pierwszą ciążę zaszłam w pięć lat po ślubie, bo przyznam nie śpieszyło mi się w ogóle do zostania mamą. Rodzice męża mocno naciskali, moi nie byli tak namolni, choć i tak raz im się wymknęło, że chcieliby już wnuka.
Nasza pierwsza ciąża to była wpadka, choć nikt nie wierzył, że po 5 latach małżeństwa można wpaść, i że nie było to zaplanowane.
W każdym razie postanowiliśmy powiedzieć moim rodzicom o ciąży podczas niedzielnego obiadu, na którym co tydzień bywaliśmy. Kupiliśmy jakąś dobrą wódkę i wymyśliliśmy, że po obiedzie ją wyciągniemy i powiemy z jakiej to okazji ją kupiliśmy. Gdy nadeszła odpowiednia pora, mąż postawił butelkę na stół. Tata od razu zorientował się o co chodzi i uradowany spojrzał na mnie. Mama zaskoczona była ogromnie, gdyż nigdy wcześniej nie kupowaliśmy niczego mocnego. Zapytała po co ten alkohol, a wtedy my powiedzieliśmy, że jestem w ciąży. Radość i zaskoczenie moich rodziców było ogromne, cieszyli się bardzo i gratulowali nam. Z chęcią się też napili :) bo szok to był dla nich ogromny. Dodam, że jestem jedynaczką i całą moją ciążę bardzo przeżywali.
Po dwóch latach, sytuacja się powtórzyła. Niedzielny obiad, tym razem jeszcze z ukochanym wnusiem, a później postawiona butelka mocnego alkoholu na stół. Tata uradowany z „deseru”, i mama przybiegająca z kuchni i wołająca do niego, że drugim razem nie da się nabrać, i że jak to „nie wiesz o co chodzi?”. Tata ze zdziwieniem na twarzy nic nie rozumiejący i mama z łzami w oczach gratulująca nam drugiego dziecka. Tym razem braciszek, był zaplanowany, choć nie chwaliliśmy się nikomu wcześniej o naszych planach.
I gdy już byliśmy przekonani, że jesteśmy w komplecie, Lenard miał 6 lat a Oskarek 3 lata, zaliczyliśmy z mężem kolejną wpadkę. Nigdy, przenigdy się nie spodziewaliśmy, że będziemy mieć jeszcze jedno dzieciątko. Mimo początkowej paniki i zażenowania (tacy starzy, a tacy głupi), jak sobie poradzimy, co powiedzą inni, ucieszyliśmy się bardzo. Po potwierdzeniu przez lekarza, tradycyjnie kupiliśmy butelkę z procentami i udaliśmy się z naszymi maluchami do moich rodziców. Bałam się bardzo co powiedzą jak zareagują, ale powtórzyła się sytuacja z drugiego razu – tata ucieszony z alkoholu, kompletnie nie kojarzący sytuacji i mama od razu wiedząca o co chodzi. Tym razem jednak ich zaskoczenie było GIGANTYCZNE, ale wzruszenie ogromne i radość równie wielka. Wszyscy się mocno wyściskaliśmy i łzy również uroniliśmy. Były to cudowne chwile, nie usłyszeliśmy żadnych słów potępienia czy krytyki.
Teraz na świecie jest już Lilianka i naprawdę jesteśmy już w komplecie, cała nasza trójeczka dzieci przepada za sobą wzajemnie. A na Prima Aprilis planujemy wybrać się do moich rodziców z butelką czegoś mocnego – tym razem trochę z nich pożartujemy.