38
Tigrina
Zarejestrowany: 26-11-2009 23:06 .
Posty: 4674
2010-01-13 13:48:37
W hipermarketach kobiety zbierały podpisy pod ten wniosek z parytetami, itp.
Może mnie zjecie zaraz, ale ja nie podpisałam się pod tą lista i nie podpiszę się na pewno.
Generalnie nie mam nic przeciwko temu, żeby kobiety szły do polityki, jeśli chcą, ale pomysł, żeby 50% miejsc w polityce było zagwarantowanych kobietom- dla mnie zupełnie nietrafiony. Spójrzmy prawdzie w oczy- nie znajdzie się aż tyle KOMPETENTNYCH kobiet, żeby zapełnić połowę miejsc w polityce kobietami. Dlaczego? Bo większość KOMPETENTNYCH kobiet nie będzie do polityki startować, np. z powodu macierzyństwa.
A zapełniać na siłę miejsca innymi kobietami, chociaż będą o wiele mniej kompetentne od mężczyzn, którzy mogliby te miejsca zająć- w myśl jakiejś bzdurnej idei- dla mnie bez sensu.
Mamy mniej kobiet w polityce, ponieważ cześć kobiet ma w założeniach inne plany na swoją karierę, cześć odkłada swoją karierę na później ze względu na dzieci, a jeszcze inna cześć po prostu nie chce się do tej polityki mieszać, chociaż mogłyby być bardziej kompetentne od niektórych mężczyzn. I nie ma sensu na siłę tego zmieniać.
Jeżeli jakaś kobieta chce być politykiem, jest kompetentna, ma poparcie wśród wyborców, to tym politykiem zostaje, albo radną, wójtem, burmistrzem, itd. I żadna ustawa parytetowa nie jest jej potrzebna, żeby sprawowała władzę na jakimś szczeblu, po prostu tą władzę sprawuje, bo zasłużyła sobie na to swoją pracą, doświadczeniem, kompetencją i mądrością. Ale takich kobiet nie ma na pewno w ilości 50% w stosunku do mężczyzn, biorąc pod uwagę tylko te, które się i nadają, i jednocześnie chcą brać udział w polityce.
A co będzie, jak taka ustawa wejdzie w życie, a w jakimś okręgu nie będą mogli zapełnić listy, bo np. będzie 20 miejsc, 18 kompetentnych mężczyzn i tylko dwie chętne do brania udziału w polityce kobiety? Na siłę będą wyciągać z domów kolejne 8 kobiet, żeby zapełnić listę?