Kto jest winny temu, że mężczyźni nie szanują domowej pracy swoich kobiet?
Bardzo często zdarza się tak, że partnerzy kobiet, które zajmują się domem uważają, że one nic nie robią. Uwaga będę sarkastyczna. Jasne, że nic. Pranie, obiad i sprzątanie w końcu się załatwia samo, albo krasnoludki to robią, a taka gospodyni siedzi do góry brzuchem i odpoczywa, kiedy jej mąż ciężko pracuje na utrzymanie rodziny.
Niemniej nie o to mi chodzi. Zastanawiam się kto jest winny takiemu przekonaniu. Często słyszę, że to wszystko przez teściowe, które facetów nauczyły, że mają podane pod nos i że wszystko się „samo” robi. Ale nie do końca się z tym zgadzam – mój M. też był tak wychowany. Jego ojciec, a mój teść swoją domową aktywność sprowadza do wypowiedzenia słów „Lucyna kawy bym się napił”. A jednak ja nie mogę narzekać. Bo pomimo tego czym skorupka za młodu nasiąknęła to tak sobie chłopa wychowałam, że mam w domu pomoc. Mój Małżonek nie boi się sprzątania, prania, prasowania, zajmowania się dzieckiem i nawet obiad mi podaje bo ja wracam później od Niego. I jakoś dalej jest męski.
To może wina jest po stronie kobiet? Niby narzekamy, że nam się taki układ nie podoba, ale czy wymagamy zmiany? Czy stawiamy jasne warunki i pokazujemy, że nasza domowa praca też jest wartościowa? Nie. Najczęściej jest tak, że zaciskamy zęby ale robimy. Płaczemy, ale podsuwamy obiad pod nos. Wkurza nas to, gderamy, ale pierzemy, sprzątamy, myjemy.
Jakie jest Wasze zdanie? Kto jest winny za taki stan rzeczy?
- Zarejestrowany: 27.12.2010, 14:16
- Posty: 549
Mój w domu nic nie robi. Jak usypiam małą to mógłby chociaż naczynia pomyć a nie ja przychodzę a on w internecie siedzi a w kuchni bałagan. Nawt kubka po sobie nie wyniesie. Kiedyś zastrajkowałam to po kilku dniach mojego nicnierobienia posprzątał cały dom i myślałam, ze coś się zmieni i doceni moją pracę(w końcu poznał na własnej skórze, że nic się samo nie zrobi)ale gdzie tam parę dni i wszystko wrócił do normalnego stanu. Wczoraj poprosiłam go, żeby wziął Nadię trochę ode mnie to wytrzymał 40min. Ja już nie wiem jak mam z nim rozmawiać zawsze jest zdziwiony, że jak to, to on ma sprzątac, przecież to ja jestem kobietą...itd. Nie dociera, że kobieta nie równa się służąca. Kasia, chyba muszę Cię poprosić o przeszkolenie bo mi sie juz pomysły skończyły.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Dużo racji masz, Mamo Tymka.
Ja np. lubię sprzątać ( od czasu do czasu;), ale niekiedy mnie denerwuje, gdy widzę brak wdzięczności. I czasem staram się nie sprzątać mimo, że ręce same się wyciągają.
- Zarejestrowany: 10.11.2011, 22:15
- Posty: 938
A my dzielimy nasze obowiazki, oboje pracujemy i nie wyobrażam sobie zeby było inaczej:) Mężuś nie narzeka i ja też nie:)
- Zarejestrowany: 26.01.2010, 18:21
- Posty: 18946
jestem chyba szczęściarą , bo mojego męża ten problem nie dotyczy . Pomaga mi we wszystkim , nie dąsa się , gdy czegoś nie zrobię Nie jest źle pod tym względem i mam nadzieję , że gorzej nie będzie ...
Ja mojego sobie też wychowałam, mimo że nie był nauczony pomocy w domu.
Teraz wie, że dom to nie tylko moja praca, ale i jego.
Jedno to to jakie zwyczaje panowaly w domu rodzinnym faceta a drugie to wina samej kobiety.
To fakt. Kobieta też jest sobie winna, bo trzeba od początku jasno ustalić pewne rzeczy, a nie bawić się w mamusię takiego leniucha...
Jak widzę takie sytuacje, to aż mi się nóż w kieszeni otwiera...
Mam kuzynkę, która obsługuje męża nawet podczas imprez... Najpierw jemu nakłada sałatkę, potem dopiero sobie... A zanim sama zacznie jeść karmi jeszcze dzieci. W tym 12 letniego syna, który przecież powinien sam nakładać sobie jedzenie na talerz w tym wieku! Tymczasem bezkarnie przejmuje wzorzec ojca...
A ona siedzi cicho jak mysz pod miotłą...
Chcemy mieć równouprawnienie, anie potrafimy doprowadzić do niego we własnym domu...
Jeśli komuś z tym dobrze, to fajnie, ale szczerze wątpię, aby tak było...
Jedno to to jakie zwyczaje panowaly w domu rodzinnym faceta a drugie to wina samej kobiety.
Ala ma wiele racji. A Iza i ja jesteśmy tego przykładem. Choć nasze teściowe się starały to my mamy jednak porządnych chłopów.
Jedno to to jakie zwyczaje panowaly w domu rodzinnym faceta a drugie to wina samej kobiety.
Ala ma wiele racji. A Iza i ja jesteśmy tego przykładem. Choć nasze teściowe się starały to my mamy jednak porządnych chłopów.
Bo widać można... Tylko kobiety często same przyzwalają na to, by zająć rolę troskliwej mamusi...:)
- Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
- Posty: 28735
Jedno to to jakie zwyczaje panowaly w domu rodzinnym faceta a drugie to wina samej kobiety.
Ala ma wiele racji. A Iza i ja jesteśmy tego przykładem. Choć nasze teściowe się starały to my mamy jednak porządnych chłopów.
Bo widać można... Tylko kobiety często same przyzwalają na to, by zająć rolę troskliwej mamusi...:)
zgadzam się z Wami. wychowanie i żona przyczyniają się znacznie
mężul był wychowany w domu,w którym od dzieci wymagało się bardzo dużo,więc nie narzekam,choć zdarza się,że coś wolę zrobić sama
Jedno to to jakie zwyczaje panowaly w domu rodzinnym faceta a drugie to wina samej kobiety.
Ala ma wiele racji. A Iza i ja jesteśmy tego przykładem. Choć nasze teściowe się starały to my mamy jednak porządnych chłopów.
Bo widać można... Tylko kobiety często same przyzwalają na to, by zająć rolę troskliwej mamusi...:)
zgadzam się z Wami. wychowanie i żona przyczyniają się znacznie
mężul był wychowany w domu,w którym od dzieci wymagało się bardzo dużo,więc nie narzekam,choć zdarza się,że coś wolę zrobić sama
Wiesz, już moze nie tyle chodzi o wyręczanie kobiety, ale o oakzywanie szacunku dla jej pracy i sprzątanie choćby po samym sobie. To jest dla mnie minimum u faceta.
- Zarejestrowany: 31.08.2009, 15:35
- Posty: 503
Same sobie są winne kobiety. Wpierw takiego przyzwyczają, albo nie dadzą zrobić, a poźniej narzekają, że nic nie robi. Nie dajcie się i nie bądźcie kurami domowymi. Facet też ma raczki, nóżki i mózg ... wie co robić. Tylko tak mu jest wygodniej i jest cwańszy :D
- Zarejestrowany: 22.06.2010, 21:47
- Posty: 270
a mi sie znudziło bycie kurą domową i robię tylko to na co mam ochotę a resztę... niech mąż sam zrobi... Cóż służącą nie będe i tyle! A jeszcze trochę i sam będzie musiał wszystko robić
- Zarejestrowany: 26.02.2011, 18:33
- Posty: 208
Mamusia! U nas robie WSZYSTKO ja, bo inaczej mieszkanie po 2 dniach zginęłoby pod sterta prania, nbaczyn itp. Chociaż ostatnio powoli dociera do męża, że ja coiężko pracuje w domu.
Dlatego ja cały czas powtarzam, że synowa nie będzie się tak męczyła jak ja i Piotrus robi w domu więcej niż jego tata. Mały wyjmuje rzeczy ze zmywarki, pomaga wieszac pranie, chowa zakupy, odkurza itp.
Kilka dni temu usypiałam Dorotkę i słyszałam jak Piotruś mówił do męża: Tata, schowamy zakupy do lodówki, bo mama nie schowała:)
- Zarejestrowany: 29.11.2011, 21:00
- Posty: 502
Ja świadomie zdecydowałam się na "siedzenie" w domu (to też wina tego określenia - ależ się nasiedzimy! ;). Mój mąż naprawdę ciężko pracuje i dla mnie jest ok że w domu mi nie pomoże. Ale jeśli ma wolne to wywalam go z naszą małą bandą na spacer albo daję mu inne prace domowe. Oczywiście moja fantastyczna teściowa nigdy nie da mi się wyżalić, bo ile razy mówię, że jestem zmęczona, że nie mam siły itp. ona na to: "a ja miałam piątkę i dawałam radę!"Szkoda tylko, że jak urodziła trzecie dziecko to perwsze miało 8 lat, a jak piąte to 15....tego nie widzi, tylko mnie krytykuje że to nie zrobione i jeszcze ostatnio że nie gotuję mężowi osobno ziemniaków tuż przed jego powrotem z pracy...nie wytrzymałam i ją wyśmiałam. W końcu dała mi spokój ;)
- Zarejestrowany: 06.05.2011, 08:28
- Posty: 1820
Mój mi się w tym wzgledzie udał, ale znam takie typy, które maja za nic, że kobita cały boży dzień na kolanach podłogi szorowała i weżmie taki i wlezie taki buciorami i kumpli jeszcze za sobą ciągnie -"nie,nie sćiągaj butów"!!!!
- Zarejestrowany: 16.05.2011, 23:03
- Posty: 3002
Jedno to to jakie zwyczaje panowaly w domu rodzinnym faceta a drugie to wina samej kobiety.
Ala ma wiele racji. A Iza i ja jesteśmy tego przykładem. Choć nasze teściowe się starały to my mamy jednak porządnych chłopów.
Bo widać można... Tylko kobiety często same przyzwalają na to, by zająć rolę troskliwej mamusi...:)
zgadzam się z Wami. wychowanie i żona przyczyniają się znacznie
mężul był wychowany w domu,w którym od dzieci wymagało się bardzo dużo,więc nie narzekam,choć zdarza się,że coś wolę zrobić sama
Wiesz, już moze nie tyle chodzi o wyręczanie kobiety, ale o oakzywanie szacunku dla jej pracy i sprzątanie choćby po samym sobie. To jest dla mnie minimum u faceta.
Zgadzam sie z Wami. Wiem, ze to ja przyzwyczaiłam męża do tego, że nie musi wykonywać w domu żadnych prac, no chyba że chce...Ale tak samo postępowała i jego mama.Dziś mogę mieć pretensje tylko do siebie za to, ze tak go ,,rozpuściłam"...I mimo ze walczę o to by sprzątał choć po sobie to i tak często robię to za niego...
- Zarejestrowany: 06.11.2011, 21:38
- Posty: 128
U mnie jest jeszcze gorzej bo mieszkam z rodziną mojego wybrańka:(
sami faceci, dwuch pijaków, jedenśmierdziel, że tak brzydko powiem ale taka prawda, jeden wporządku, ale w domu nic nie zrobi, no i mój narzeczony, który często pomaga, ale jak widzi, że oni nic nie robią to by też tak chciał, ale ktoś musi sprzątać, więc wszystko spada na mnie a jeszcze słyszę często od mojego jaki to jest syf itp. czasem docenia jak szoruję wszystko bo wtedy chyba to miły widok dla niego, jak odpoczywam to już źle bo nigdy nic nie robię, masakra, a jego bracia sprzątać nie będą bo ja siedzę w domu!! Jakby oni toaletu nie urzywali
- Zarejestrowany: 06.11.2011, 21:38
- Posty: 128
ale to moja wina bo od początku za bardzo cjciałam ten chlew do porządku doprowadzić i teraz mam, zamiast rozkazywać co kto ma sprzątnąć sama to robiłam no i się przyzwyczaili, a odzwyczaić ciężko, ale widzę swój błąd i staram się:)
- Zarejestrowany: 20.02.2013, 19:59
- Posty: 2
Tak czy tam i aż mi smutno... Ja jestem ogólnie w połowie pedantką. Bardzo lubię porządek i gdy wszystko jest na swoim miesjcu. Mój mąż jednak woli burdel. Tam gdzie je wszystko zostawia, tam gdzie się rozbiera zostawia ciuchy, nigdy nic po sobie nie pomyje, nawet do zlewu nie doniesie. Ja stale sprzątam odkurzaczem, jade z mopem, ścieram kurze, pomywam, piorę w rekach bo nie mamy pralki, gotuje itd nawet do niektórych potraw dodaje jego ulubione przyprawy których sama niecierpię, żeby był zadowolony a on kręci nosem, to wszystko idzie na nic... On uważa, że nic nie robię, że jak już pracy nie mam to nic nie robię obijam się. A w domu sprzątają krasnoludki... Chwilami nie mam już sił, siadam w kuchni i płaczę sama do siebie z braku sił. Kobietki powierdzcie proszę co mogę zrobić żeby mój mąż mnie zaczął doceniać i zmienił się???