Co jest złego w byciu feministką?
- Zarejestrowany: 21.11.2009, 20:05
- Posty: 2636


- Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
- Posty: 3249
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
Jestem feministką - mam męza i dziecko- prawie dorosłe. Mój feminizm w rodzinie objawia się tym, że nie godzę się na jakiekolwiek funkcje usługowe. Wszyscy muszą wziąć na siebie obowiązek prowadzenia domu, gdyż wszyscy pracujemy (uczymy się). Każdy z członków dba o swoją garderobę, obiady jemy poza domem, więc wielkie zmywanie odpada, sprzątamy na zmiany. Uważam, ze moje potrzeby są równie ważne co męza i dziecka, a nawet ważniejsze, bo moje:) Mamy z męzem oddzielne konta i poza wspólnym łożeniem na domowe potrzeby dysponujemy resztą wg własnego uznania. Również dziecko nie jest preferowane w wydatkach finansowych, poza tymi, które są zwiazane z nauką, również zajęciami dodatkowymi. Nie wyobrażam sobie sytuacji, bym sama miała np. parę kozaków, a córka 10. Również tego, bym prasowała męzowi koszule. Czy ktoś mi prasuje? Nie zawsze tak było. Na początku małżeństwa wstawałam nawet wcześniej, by zrobić męzowi kanapki do pracy, prałam jego rzeczy, prasowałam, wszelkie domowe prace były na mojej głowie. Stopniowo, małymi kroczkami, zrzucałam z siebie znienawidzone obowiazki. Mąż przywykł i teraz często się chwali, ze jest samowystarczalny. I tak być powinno. Tak sprawiedliwie. Wydaje mi się, ze wszyscy czujemy się szczęsliwi. Nikt nikogo nie wykorzystuje, na nikim nie żeruje. Nie ma poczucia krzzywdy i wykorzystania.

- Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
- Posty: 3249
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159

- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
Jestem feministką - mam męza i dziecko- prawie dorosłe. Mój feminizm w rodzinie objawia się tym, że nie godzę się na jakiekolwiek funkcje usługowe. Wszyscy muszą wziąć na siebie obowiązek prowadzenia domu, gdyż wszyscy pracujemy (uczymy się). Każdy z członków dba o swoją garderobę, obiady jemy poza domem, więc wielkie zmywanie odpada, sprzątamy na zmiany. Uważam, ze moje potrzeby są równie ważne co męza i dziecka, a nawet ważniejsze, bo moje:) Mamy z męzem oddzielne konta i poza wspólnym łożeniem na domowe potrzeby dysponujemy resztą wg własnego uznania. Również dziecko nie jest preferowane w wydatkach finansowych, poza tymi, które są zwiazane z nauką, również zajęciami dodatkowymi. Nie wyobrażam sobie sytuacji, bym sama miała np. parę kozaków, a córka 10. Również tego, bym prasowała męzowi koszule. Czy ktoś mi prasuje? Nie zawsze tak było. Na początku małżeństwa wstawałam nawet wcześniej, by zrobić męzowi kanapki do pracy, prałam jego rzeczy, prasowałam, wszelkie domowe prace były na mojej głowie. Stopniowo, małymi kroczkami, zrzucałam z siebie znienawidzone obowiazki. Mąż przywykł i teraz często się chwali, ze jest samowystarczalny. I tak być powinno. Tak sprawiedliwie. Wydaje mi się, ze wszyscy czujemy się szczęsliwi. Nikt nikogo nie wykorzystuje, na nikim nie żeruje. Nie ma poczucia krzzywdy i wykorzystania.



- Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
- Posty: 3249
Każdy człowiek jest inny, nie ma kobiety jako takiej, i to że ktoś zna kilka brzydkich i zajadłych feministek nie znaczy że wszystkie takie są, ale stereotyp się ugruntował i wielu mężczyzn, także kobiet spełniających się tylko w roli pani domu, tak właśnie te kobiety które walczą o równość wszystkich - postrzega.
Odpowiadam więc na postawione pytanie: nie widzę niczego złego w bycia feministką.- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
- Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
- Posty: 3249
- Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
- Posty: 3249
- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511

- Zarejestrowany: 26.10.2009, 10:20
- Posty: 256