Opublikowany przez: ULA 2013-11-06 13:04:51
Pojawia się na świecie pierwszy syn – Antek – i co? Siedzi Pani z dzieckiem na rękach i płacze, jest w depresji, bo nie wie, jak się nim zajmować, jak go wykąpać?
Nie, nie. Nie zgadzam się, żadnej depresji nie było. Razem z mężem mieliśmy ogromną radość, wszystko przy Antku robiliśmy wspólnie, a nawet, w związku z tym, że ja miałam w tamtym czasie więcej pracy, to Paweł nosił Antka w nosidełku wszędzie ze sobą. Pamiętam, nie mieliśmy wtedy samochodu, więc jeździliśmy pociągami, z wózkiem, albo zostawialiśmy gdzieś dziecko pod opieką, aby dojechać do pracy. Ale to nie był powód do jakiejś depresji. Radziliśmy sobie. W gruncie rzeczy, Antek najczęściej był z nami, zabieraliśmy go wszędzie z nami, a jak się nie dało, to dowoziliśmy go do dziadków.
Już w momencie zakładania rodziny myślała Pani o tym, że urodzi pięcioro dzieci?
Myślałam, że będzie może trójka. Ale chcieliśmy mieć dużą rodzinę. Chcieliśmy stworzyć rodzinę nie tak klasyczną jak dwa plus jeden, czy dwa plus dwa.
Z jednej strony miała Pani szczęście, bo dzieci nie chorowały, rozwijały się bez kłopotów, ale z drugiej Pani temu szczęściu pomagała, od małego je zahartowując.
A, tak! Opowiadałam już raz taką anegdotę, kiedy to przyjechała moja mama i zobaczyła, że ja malusieńką Julkę trzymam pod zimnym prysznicem. Mama to zobaczyła i w płacz: „Boże, co ty z tym dzieckiem wyprawiasz!” A ja po kąpieli szybko ją wytarłam, ubrałam w kombinezonik, przystawiłam do piersi i dziecko zasypiało bez kłopotów. Rzeczywiście tak było, że nasze dzieci biegały na bosaka po trawie, nigdy ich nie przegrzewałam, starałam się je hartować. I mam wrażenie, że to przyniosło dobry skutek, bo, odpukać, nie chorują.
To było hartowanie ciała. Czy za tym szło też hartowanie ducha, czyli np. obowiązki?
Oczywiście, ale nic nie robiłam na siłę. Obowiązki były nakładane zgodnie z możliwościami dzieci i chciałam, aby im sprawiały przyjemność. Nigdy nie kazałam na siłę zostawać starszym z młodszym rodzeństwem. Jeśli widziałam, że mają swoje zajęcia, nie chciałam, aby robiły to w poczuciu: „O Jezu, nie mogę się zająć swoimi rzeczami, bo muszę z bratem, czy siostrą zostać”. Nie. Dzięki temu dzieci lubią ze sobą przebywać. Ostatnio, Jasio, który już studiuje i miał dłuższe wakacje, cały wrzesień był w domu, to pomagał zajmować się Ksawerym, bo sprawiało mu przyjemność chodzenie z młodszym bratem do przedszkola, czy go odbierać, czy zostawać z nim wieczorem. Nie przymuszałam, ale starałam się wciągać dzieci w to, co lubią robić. Przyglądałam się im, rozmawialiśmy, aby w tym, co im sprawia przyjemność miały te swoje obowiązki. A to, jak zauważyłam, uczy obowiązkowości i przekłada się na inne sfery, dzięki czemu tworzy się coś cennego, wartościowego.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Sonia 2014.02.13 17:48
Wartościowa kobieta:)
joasjoas 2013.11.19 22:17
Grażynka z Klanu? Nienawidzę serialu, ale babka ma fajne podejście do dzieci i do swojej pracy!
89.228.*.* 2013.11.19 08:56
od razu widać, że fajna normalna babka. udowadnia, że w showbiznesie są jeszcze wartościowi ludzie!!!!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.