Autor zdjęcia/źródło: Photoxpress.com
Od kiedy pamiętam byłam ideałem grzecznej dziewczynki z dobrego domu. Rodzice na wysokich stanowiskach zapewniali mi jako swojej ukochanej jedynaczce wszystko, czego potrzebowałam. Chociaż nie mieli dla mnie zbyt wiele czasu, starali się w miarę możliwości gdzieś zabierać i co roku musieliśmy razem wyjechać na wakacje. Najbardziej lubiłam wówczas wypady nad jezioro, gdzie mieliśmy ulubiony ośrodek z drewnianymi domkami. Przyjeżdżało tam mnóstwo super ludzi z całej Polski, a z niektórymi z nich do tej pory trzymam kontakt.
Podstawówkę (wówczas ośmioletnią) skończyłam z czerwonym paskiem i dostałam się do wymarzonego liceum. Nie mogło być piękniej, gdyż w nagrodę rodzice zgodzili się na mój pierwszy samodzielny wyjazd – zagraniczny obóz nad morzem – w Hiszpanii. Byłam podekscytowana, tym bardziej, że wyjeżdżałam pierwszy raz za granicę. Z początku nie znałam nikogo, ale już w autobusie zapoznałam się z kilkoma osobami. Na miejscu wszystko okazało się cudowne. Poznałam wiele ludzi w różnym wieku z całej Polski. Chodziliśmy na plażę, zwiedzaliśmy, graliśmy w siatkówkę.
Był tam też o trzy lata starszy Tomek, któremu bardzo szybko „wpadłam w oko”. Zagadał do mnie na dyskotece i zaczęliśmy ze sobą chodzić. Szybko pojawiły się pierwsze pocałunki, lubiliśmy być sami. Pewnego wieczoru podczas dyskoteki wypiliśmy trochę wina i nas „poniosło”. Przyznam, że niewiele pamiętam z tego, co się wówczas stało… Wracając do Polski w autobusie pokłóciliśmy się i nawet nie wymieniliśmy się numerami telefonu. I to był ostatni czas, gdy się widzieliśmy…