Czasem mój syn płacze, ponieważ coś mu mu nie wychodzi, np. wczoraj nie umiał poradzić sobie z ułożeniem puzzli. Nagle słyszę płacz, więc idę zobaczyć co się stało i wiedzę syna z układanką, miał pare elementów ułożonych, jednak musiało sprawić mu to sporo tudności. Puzzle otrzymał od babci, uwielbia układać puzzle, te jednak składały się z 60 elementów, nigddy takich nie układał, zawsze układał 30 elementowe. Nie zdołał stanąć na wysokości zadania, więc płakał. Podeszłam do syna i od razu wiedziałam o co chodzi, zapytałam, czy pomóc w układaniu, przytaknął. Więc wspólnie ułożyliśmy puzzle stanowczo zbyt trudne dla mojego syna. Od razu pojawił się uśmiech na jego twarzy. Wyjaśniłam mu, że puzzle były zbyt trudne aby mógł je sam ułożyć. Powiedziałam, że następnym razem, gdy będzie chciał je ułożyć to ma poprosić o pomoc mamę lub tatę albo poczekać aż będzie większy. Taka dziwna sytuacja babcia chciała sprawić radość wnukowi i sprawiła, jednak napotkał problem, który doprowadził do płaczu. Nie był jeszcze gotowy na takie wyzwanie jakim jest ułożenie takich licznych puzzli. Wiem, że płacz ten spowodowany był bezradnością wobec problemu. Zawsze powtarzam synowi, że zawsze może liczyć na naszą pomoc. To był akuarat świeży przykład. Pamiętam jak kiedyś przed przypadkiem tata wyrzucił synowi przez przypadek wycięty samolot, syn zaczął szukać samolotu i nie mogł znaleźć. Na początku nie wiedzieliśmy o co chodzi, jaki to samolot, skąd ten płacz. Wtedy pytaliśmy, gdzie go zostawił i powidział, że schował go na lotnisku. Okazało się, że lotniskiem była stara gazeta, ktora leżała w stosie strych gazet ,które zostały akurat spakowane na makulaturę i niestety już zabrana. Syn płakał a my staraliśmy się załagodzić sytucję, zaoferowaliśmy, że razem szrobimy nowy ale syn za nic nie chaciał nowego, chciał ten i ciągle pałakał, nic nie pomagło. Wtedy zaczęłam z synem rozmowę o całej sytuacji. Rozumiałam, że dla naszego dziecka to była bardzo poważna sprawa, dla nas kawałek papieru a dla niego samolot, którego przygotowanie zajęło mu sporo czasu, który był ,,taki ładny i udany". Powiedziałam, że tata nie wiedział, że w gazetach jest ten samolot i że gdyby wiedział, to by go nie oddał. Zasugerowałam, że lepiej, gdyby swoje rzeczy trzymał w swoim pokoju stamtąd nikt by go nie zabrał. Syn powiedział, no dobrze zrobię nowy, który będzie miał lotnisko w moim pokoju, tata zoferował pomoc, syn sie ucieszył i powiedził, ze będzie miał dwa samoloty. Niekiedy problemy naszych dzieci nam wydają się błache ale dla nich są niezwykle ważne. W takich sytuacjach, nigdy nie mówie dziecku, że nic się nie stało. Liczę się z jego uczuciami i staram się poszukać rozwiązania. Myślę, że dziecko w takich sytuacjach chce się podzielić swoimi rozterkami i wystarczy wysłuchać i problem uda się pomyślnie rozwiązać.